Rozmowa z Nicole Konderlą, reprezentantką Polski w skokach narciarskich, multimedalistką Zimowej Uniwersjady w Lake Placid (2023), uczestniczką igrzysk olimpijskich
W jednym z wywiadów opowiadała pani, że tata pomagał podczas pucharów świata w Wiśle, a pani mu wówczas towarzyszyła. Czy to był początek fascynacji skokami narciarskimi?
Wychowałam się w, można powiedzieć, typowym polskim domu, w którym zimą oglądało się skoki, od dziecka śledziłam więc konkursy w telewizji. Ale wtedy w Wiśle to faktycznie była moja pierwsza styczność z tym sportem na żywo. Jakiś czas później przyszła myśl, że może ja bym też spróbowała skakać, i powiedziałam o tym rodzicom. Mama na początku była przeciwna, a tata znalazł kontakt do klubu w Wiśle i poszłam na pierwszy trening.
Przez kilka lat trenowała pani z Łukaszem Kruczkiem. Jak pani wspomina tamten czas? Czy coś szczególnie zapadło pani w pamięć?
Lata współpracy z trenerem Łukaszem były niezwykle pozytywne. Z bardzo niskiego poziomu wyprowadził mnie na poziom, w którym osiągnęłam kwalifikację olimpijską i wystartowałam na igrzyskach w Pekinie. Wcześniej zdobyłam pierwsze punkty i sukcesy w pucharze świata. Trudno wybrać jeden najlepszy moment, bo cały ten okres był pozytywny.
W 2019 r. została pani powołana do kadry narodowej. Jakie emocje temu towarzyszyły?
Czułam zaskoczenie, ponieważ prezentowałam wtedy dużo niższy poziom niż reszta dziewczyn. Wiedziałam, że czeka mnie mnóstwo pracy, ale też czułam się niepewna, gorsza. Wiedziałam, że dziewczyny potrafią dużo lepiej skakać. Jednak z drugiej strony to był dla mnie ogromny kop motywacyjny, żeby jak najszybciej zabrać się do pracy i jak najlepiej wykorzystać czas i możliwości.
Na początku tego roku na Zimowej Uniwersjadzie w Lake Placid zdobyła pani trzy złote medale. Który panią wówczas najbardziej ucieszył?
Myślę, że nie te złote medale, ale srebrny w sztafecie mieszanej, na którą składały się skoki i biegi narciarskie, wywalczony z biegaczką Weroniką Kaletą i kombinatorem Andrzejem Szczechowiczem. Oni byli blisko szans na medale w startach indywidualnych, lecz nie udało im się ich zdobyć. Dlatego była we mnie ogromna radość, że mogłam pomóc im w spełnieniu marzenia i przywiezieniu chociaż medalu drużynowego. Uważam, że to najcenniejszy medal tej imprezy, mimo że nie złoty.
Jak wygląda zainteresowanie skokami narciarskimi wśród kobiet w Polsce? Wydaje się, że nie są zbyt popularne.
Niestety nie. Ale generalnie na świecie jest jeszcze bardzo duża różnica między kobietami a mężczyznami w tym sporcie. Jednak i u nas małymi kroczkami się to rozwija. Im więcej będzie sukcesów kobiecej kadry seniorskiej, tym większe będzie zainteresowanie młodszych dziewczyn.
Na igrzyskach w Pekinie skakała pani m.in. z Kamilem Stochem czy Dawidem Kubackim. Czy starty w drużynie mieszanej są trudniejsze niż indywidualne skoki?
Ciężko to porównywać, bo to zupełnie inny typ zawodów. Z jednej strony skacząc w drużynie, czujemy większą presję, bo jeżeli zepsuje się swój skok, to ma to wpływ na wynik wszystkich. Nie skacze się tylko dla siebie. Ale oprócz większej presji są też chyba trochę większa mobilizacja i motywacja, zwłaszcza jeżeli mam okazję skakać z takimi mistrzami, jak Dawid Kubacki, Piotrek Żyła czy Kamil Stoch. W indywidualnych zawodach jestem zależna w głównej mierze od siebie i warunków, jakie mi się trafią, więc na pewno mam większą kontrolę nad wynikiem.
Czy miałaby pani jakieś rady dla młodych ludzi, którzy zastanawiają się, czy warto uprawiać sport?
Myślę, że każdy sport wzmacnia dużo pozytywnych cech, które przydają się także w życiu pozasportowym, jak chociażby samodyscyplinę. Człowiek, który codziennie trenuje, potrafi podejść do wielu problemów w sposób zadaniowy – trzeba coś zrobić, bo tego wymaga sytuacja, więc to robię, a nie odkładam na później. Dużym plusem sportowego życia jest też poznawanie świata, a wyjazdy na zawody dają taką możliwość. Mamy styczność z innymi, często odmiennymi kulturami. Możemy też ćwiczyć języki obce.
Życie sportowca nie jest łatwe, bo pojawia się dużo porażek, łez, przykrych momentów, nie zawsze osiąga się to, co się chce. Ale czasem nawet te gorsze chwile wychodzą nam na dobre, przez porażki też wiele się uczymy. Chciałabym powiedzieć młodym osobom, żeby szukały własnej drogi, sportu, który da im radość i spełnienie. Bo robienie czegoś, co nie będzie w zgodzie z nami, choćby nie wiem jak prestiżowego, nie przyniesie nam radości. A trzeba czerpać radość z tego, co się robi, bo życie jest krótkie i fajnie przeżyć je jak najlepiej!