Home » Bohaterowie sprzed lat » Waldemar Legień. Złoty judoka z Bytomia

Waldemar Legień. Złoty judoka z Bytomia

Judo uczy dyscypliny, hierarchii i szacunku dla starszych. Znakomicie rozwija nie tylko ciało, ale też ducha. […] Jest sportem indywidualnym. Paradoks polega na tym, że trzeba trenować w grupie, bo trudno walczyć z samym sobą. […] W czasie walk judoka musi być dobrym strategiem, musi być przebiegły i niekonwencjonalny. Zawodnicy-automaty nie mają szans na sukcesy. Do tego ważna jest regularność i ciężka praca – odsłaniał kulisy japońskiej sztuki walki Waldemar Legień – Polak, przed którym judo nie miało żadnych tajemnic. Był dwukrotnym mistrzem olimpijskim (1988 i 1992), trzykrotnym brązowym medalistą mistrzostw świata (1987, 1989 i 1991) oraz złotym (1990), srebrnym (1985) i brązowym (1986) medalistą mistrzostw Europy. Takiego judoki Polska jeszcze nigdy nie miała. Nie tylko zdobył pierwszy w historii polskiego sportu złoty medal olimpijski w judo, ale potrafił go obronić, trafiając w ten sposób do Księgi Rekordów Guinnessa jako trzeci w dziejach zdobywca dwóch najcenniejszych olimpijskich trofeów w tej dyscyplinie.

Miał dziewięć lat, gdy na pierwszy trening judo zaprowadził go ojciec, górnik kopalni Dymitrow, przy której działał klub Czarnych Bytom. Początkowo Waldek myślał, że to rodzaj gimnastyki akrobatycznej, a nie sport walki, tym bardziej że przez pierwsze trzy lata na zajęciach były głównie skoki, salta, przewroty, czasem gra w piłkę nożną i rugby. Był najmłodszy w grupie, w której treningi rozpoczynano dopiero od dwunastego roku życia.

Od razu jednak sprawdził się w roli judoki – zdecydowały o tym najpewniej wrodzone cechy charakteru (spokojny, zrównoważony, akuratny, dokładny, prawie pedant), zadatki na wielkiego sportowego bojownika i umiejętność przyswajania technik walk Wschodu oraz taktycznego rozgrywania pojedynków. Wszystko to sprawiło, że ten młody, świetnie zapowiadający się zawodnik GKS Czarni Bytom szybko zabłysnął na arenie międzynarodowej. W 1981 r. stanął do walki o tytuł mistrza Europy juniorów w San Marino (waga do 71 kg). Dzień przed występem trener kadry narodowej Marek Rzepkiewicz wskazując na podium, zwrócił się do Waldemara: „Tylko od ciebie zależy, na którym miejscu jutro skończysz”. Te słowa zawodnik z Bytomia wziął sobie głęboko do serca i na mistrzostwach sięgnął po złoty medal. Wtedy po raz pierwszy uwierzył, że „wybrał w życiu dobrą drogę”.

Jego mistrzami byli: Ryszard Zieniawa, trener kadry, dzięki któremu polskie judo stało się potęgą oraz Ryszard Rejdych – doskonały nauczyciel strategii walki w klubie w Bytomiu. Od Rejdycha Waldemar nauczył się podpatrywać innych zawodników i przejmować z ich techniki to, co najlepsze. O jego uporze, żelaznej dyscyplinie i determinacji świadczy również walka z chorobą nerek, na którą cierpiał jako młody chłopak. Lekarz zalecił mu po wypiciu piwa wbiegać po kilkanaście razy na ostatnie piętro najwyższego budynku w Bytomiu i zbiegać z powrotem, co czynił kilkakrotnie każdego dnia przez parę miesięcy, pomimo, że był abstynentem. W ten sposób pokonał chorobę i coraz śmielej poczynał sobie na tatami. Zdobył srebro (1985) i brąz (1986) mistrzostw Europy oraz brązowy medal mistrzostw świata w Essen (1987), gdzie zapowiedział, że stać go na olimpijskie złoto. Słowa dotrzymał.

Podczas igrzysk olimpijskich w Seulu 1988 r., judoka Czarnych Bytom zwyciężył kolejno Egipcjanina Husseina, Argentyńczyka Garcię i Kanadyjczyka Doherty’ego, następnie stanął do półfinałowego starcia z Baszyrem Warajewem – reprezentantem ZSRS. Warajew niemal wyzionął ducha, ja zresztą też – przyznawał polski olimpijczyk. – Kilkadziesiąt sekund przed końcem do ostatnich ataków zmobilizował mnie Wiesiek Błach (kolega, trener), którego podpowiedzi zawsze znakomicie słyszałem, choćby nie wiadomo, jaki zgiełk panował wokół. I jego podpowiedzi były zawsze najwyższej próby. Ale w samej końcówce byłem już tak zmęczony, że w pierwszej chwili nie dotarła do mnie nawet decyzja sędziów. Ci zaś ogłosili, że do olimpijskiego finału przechodzi… Waldemar Legień. W starciu o złoto w kategorii wagowej 78 kg, musiał się zmierzyć z Niemcem Frankiem Wieneke. Wiedział, że ma przed sobą trudnego przeciwnika. Do tej pory walczył z nim trzykrotnie i wygrał tylko raz – na mistrzostwach Europy juniorów w 1981 r. W finałowym starciu to jednak Legień był górą i jako pierwszy Polak wywalczył tytuł mistrza olimpijskiego w judo.

Po tryumfie w Seulu zdobył dwa brązowe medale mistrzostw świata (1989 i 1991) i złoty medal mistrzostw Europy (1990). Najważniejsze były jednak dla niego kolejne igrzyska olimpijskie. Do Barcelony (1992) jechał po złoto i żaden inny medal się dla niego nie liczył. Tym razem miał walczyć w wyższej kategorii wagowej – do 86 kg.

W finale olimpijskich zmagań Legieniowi przypadło się zmierzyć z Francuzem Pascalem Tayotem, z którym rok wcześniej wygrał na mistrzostwach świata. Musiałem przygotować strategię walki – wspomina decydujący moment turnieju – Pascal należał do zawodników lewostronnych, a moja technika przeciwko nim była bardzo dobra. […] W związku z tym postanowiłem uderzyć w prawo – i to totalnie zaskoczyło przeciwnika! Przez chwilę nic się nie działo, nie było żadnej obrony. […] Swoim stylem walki rozbiłem go totalnie. Ani razu nie miał możliwości zrobienia czegokolwiek w parterze, poza końcówką, już przy dzwonku. To była walka profesorska, […] nie pozwoliłem sobie odebrać tego, co najważniejsze. I tak oto Waldemar Legień obronił mistrzowski tytuł i przeszedł do historii jako zdobywca dwóch złotych medali olimpijskich w judo w różnych kategoriach wagowych.

Rok po wielkim tryumfie, w wieku zaledwie 29 lat, zdecydował się zakończyć swą karierę zawodniczą. Wkrótce potem wyjechał do Paryża i tam rozpoczął pracę jako trener. Lata treningów i rywalizacji nauczyły go, że w judo najważniejsza jest wiara w siebie: Czasami brzmi to buńczucznie, jak przechwałki, ale ja to doceniam i odbieram pozytywnie – przekonywał. – Bo nie ma znaczenia, czy wierzy trener, działacze czy koledzy. Ważne, abyś to ty w siebie wierzył!.


Źródła:


 

 

Skip to content