Home » Bohaterowie sprzed lat » Eugeniusz Lokajski – olimpijczyk i fotograf

Eugeniusz Lokajski – olimpijczyk i fotograf

Od czasu wycofania się Kusocińskiego, kiedy już nie było nam dane oglądać jego „wielkich pojedynków” […], lekka atletyka traciła „swoją publiczność” w tempie zastraszającem. Doczekaliśmy się wreszcie momentu, który chyba stanowić będzie zwrot ku lepszej przyszłości – pisał „Przegląd Sportowy” 2 czerwca 1936 r. Dwa dni wcześniej Eugeniusz Lokajski ustanowił rekord Polski w rzucie oszczepem. Jego wynik – 73,27 m – został pobity dopiero 17 lat później.

Eugeniusz Lokajski podczas przygotowań do rzutu oszczepem (1936 r.)
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

„Nie myśl chłopcze o oszczepie”

Eugeniusz Lokajski urodził się 14 grudnia 1908 r. w Warszawie jako pierwsze dziecko rzemieślniczego małżeństwa Antoniego i Antoniny (z domu Górakiewicz). W wieku 16 lat trafił do klubu KS Warszawianka, w którym trenował m.in. piłkę nożną, bieganie, pięciobój i skok wzwyż. Marzył, by trafić do sekcji oszczepu, ale usłyszał, że się do tego nie nadaje. Nie myśl chłopcze o oszczepie. Nic tu nie zwojujesz! Skacz, biegaj, ale o rzutach nie myśl. To nie dla ciebie, wierz mi, znam się na tym – usłyszał na początku sportowej kariery.

Mijały lata. Nazywali mnie w domu chuchrem, a w klubie, z racji mych wyjątkowo długich rąk i jeszcze dłuższych nóg, zyskałem przydomek „pająkowatego”. Nie wyrzekłem się jednak oszczepu – wspominał po latach Lokajski (rok przed igrzyskami olimpijskimi w 1936 r. przy wzroście 181 cm ważył 73 kg). W 1928 r. zdał maturę w znanym warszawskim gimnazjum im. Mikołaja Reja (obecnie XI Liceum Ogólnokształcące) i rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej. W tym samym czasie odbywał służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie. Jak sam wspominał, oszczep musiał tam zastąpić karabinem.

Po powrocie do Warszawy rozpoczął studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego (obecna AWF). W 1934 r. dostał tam posadę asystenta – instruktora lekkiej atletyki. Jednocześnie pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w swoim macierzystym gimnazjum i ciągle trenował. Brałem pod pachę dwa oszczepy i szedłem do pobliskiego lasu, rzucając je w marszu, lekko, bez większego wysiłku, często do celu. Niektórzy sądzili, że mój trening to tylko walka ze słońcem, z tą różnicą, że miejsce motyki zajął oszczep. A ja, poza wzmocnieniem mięśni, odnalazłem swój styl, dostosowywany idealnie do mojej budowy, szybkości i siły – wspominał tamten okres Lokajski.

Kariera oszczepnika ciągle pozostawała jedynie w sferze marzeń, bo pierwsze sukcesy Lokajski odnotowywał w skoku wzwyż. W 1929 r. zdobył brązowy medal na mistrzostwach Polski. Rok później sięgnął po srebro, a potem jeszcze dwa razy zajmował trzecie miejsce. Pierwszy oszczepniczy triumf, od razu w wielkim stylu, zaliczył w roku 1934 podczas mistrzostw Polski w Poznaniu. Zdobył złoto! Po roku wywalczył wicemistrzostwo świata w pięcioboju w Budapeszcie. Nie myślałem o zawodach. Sprawiała mi przyjemność i napawała dumą ta energia, która ożywiała oszczep, niosła go z poświstem przez powietrze, by wreszcie wbić go w ziemię. I oszczep począł lądować coraz dalej, zawsze jednak drżąc w proteście, że to wciąż za blisko – wspominał lekkoatleta. Jak mówił, wyniki przyszły same, a choć cieszyły, od przepełnionego stadionu wolał on swoje spokojne treningi w lesie.

W 1936 r. wystartował w zawodach, w których zmierzyli się lekkoatleci z Poznania i Warszawy. W konkurencji rzut oszczepem stanęli naprzeciwko siebie dwaj czołowi polscy zawodnicy tamtego okresu: Eugeniusz Lokajski i Walter Turczyk (Warta Poznań). Już pierwszy oszczep rzucony przez Turczyka padł za chorągiewką oznaczającą rekord Polski. W kolejnych rundach zawodnicy przekraczali odległość 70 m. Ostatecznie zakończyli z rezultatami 73,27 m (Lokajski) i 70,53 (Turczyk). Niepozorni chłopcy – wspaniałe rzuty – pisał „Przegląd Sportowy”. Są to wyniki klasy światowej i stawiają Polaków na 2 i 3 miejscu w tym roku, za Järvinenem.

Eugeniusz Lokajski (z prawej) i Walter Turczyk
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Na igrzyska olimpijskie w Berlinie w 1936 r. Eugeniusz Lokajski jechał w szczytowej formie. Polacy wierzyli, że zdobędzie medal i przywróci powszechne zainteresowanie lekką atletyką, które przygasło po czasach „Kusego”. Niestety w trakcie ostatniego treningu Lokajski doznał bolesnego zerwania mięśni barkowych. Nie mogłem jednak się wycofać [ze startu w olimpiadzie – przyp. red.]. Pierwszy rzut finałowy przeszył mnie ogniem bólu, za drugim coś się urwało, a trzeci… – wspominał olimpijczyk, który z ostatniego rzutu musiał zrezygnować. Jak mówił, ból był piekielny. Postanowił odpuścić i poddać się leczeniu. Wiedział, że zarabia na życie jako nauczyciel wychowania fizycznego i musi być sprawny. W Berlinie zajął siódme miejsce.

Po starcie trafił do sanatorium Hohenlychen. Pobyt olimpijczyka w lecznicy opisał „Przegląd Sportowy”: W pokoju nr 39 jest ich czterech. Jeden – biegał. Teraz leży […]. Drugi – skakał. Teraz leży […]. Trzeci – dźwigał. Dźwigał, dźwigał, aż jego dźwignęli i zanieśli do sanatorium […]. Czwarty – rzucał. Teraz leży. Leży w rynnie, w korycie, w gipsowym łożysku. Nogi rozkraczone, prawa ręka sięga do sufitu, ciało w bezładzie i bezruchu. Olimpijczyk, oszczepnik, nasz Lokajski…. Zapytany o samopoczucie, Eugeniusz powiedział, że czuje się trochę lepiej. Najbardziej dokuczało mu leżenie w gipsie na wznak. Czas w sanatorium wykorzystywał na naukę języka niemieckiego.

Lokajski miał jeszcze szansę na powrót do kariery sportowej. W czerwcu 1939 r. na zawodach lekkoatletycznych w Warszawie uzyskał wynik 54,88 m, co oznaczało, że jest piątym oszczepnikiem w Polsce. Co ciekawe, jego młodszy brat Józef rzucił zaledwie pół metra bliżej i w rankingu znalazł się tylko kilka miejsc za Eugeniuszem. Ewentualne marzenia o wielkich sukcesach starszego z braci Lokajskich przerwał jednak wybuch wojny. Jeszcze w sierpniu przebywał on na obozie sportowym jako opiekun juniorów w Sierakowie Wielkopolskim. Obóz jednak przedwcześnie zlikwidowano na wieść o zbliżającej się wojnie. Eugeniusz pospiesznie wrócił do Warszawy.

„Na tej wojennej olimpiadzie walki o prawdę”

Po wybuchu wojny brał udział w kampanii wrześniowej – został dowódcą 35. Pułku Piechoty, który wchodził w skład 9. Dywizji Piechoty walczącej w Armii „Pomorze”. Pułk stacjonował w Brześciu nad Bugiem. Właśnie tam lekkoatleta został wzięty do sowieckiej niewoli, z której zdołał uciec w październiku 1939 r. Uniknął tym samym losu towarzyszy broni, którzy później zginęli, pomordowani przez NKWD m.in. w Katyniu.

Od pierwszych dni okupacji dom rodzinny Lokajskiego przy ul. Łuckiej 2 był miejscem, w którym organizowało się konspiracyjne życie. Jego brat Józef („Grot”; był członkiem Armii Krajowej, zginął w walce z Niemcami w 1943 r.) organizował transporty broni do Warszawy. Z kolei siostra Zofia („Zocha”) organizowała punkty kontaktowe jako łączniczka.

Eugeniusz, który był oficerem Wojska Polskiego, musiał się ukrywać. Zatrudnił się więc jako robotnik w Paprotni pod Warszawą. Później otworzył zakład fotograficzny na Saskiej Kępie – specjalizował się głównie w zdjęciach teatralnych. Kolejną pracownię zorganizował w mieszkaniu rodziców w Śródmieściu. Dzięki fotografiom zapewniał utrzymanie całej rodzinie. Dostał też oficjalne zatrudnienie jako nauczyciel gimnastyki w szkole im. Reja, jednak w konspiracji uczył wychowania fizycznego i wykładał na tajnych kompletach w CIWF-ie.

Tragiczna śmierć brata sprawiła, że Eugeniusz trafił do AK, przyjmując pseudonim „Brok”. Został oficerem w stopniu podporucznika i przydzielono go do Kompanii Ochrony Sztabu Obszaru Warszawskiego AK „Koszta” (najpierw był oficerem łącznikowym, później – dowódcą plutonu). Bronił m.in. barykad przy Chmielnej i gmachu Poczty Głównej. Do historii przeszedł jednak przede wszystkim jako fotograf dokumentujący losy Powstania Warszawskiego – wykonał w sumie ponad 1000 zdjęć, które upamiętniają historię tego militarnego zrywu.

Śródmieście Północne. Grupa powstańców z kompanii „Koszta” na ul. Sienkiewicza pod kamienicą nr 14
Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok” (ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego)

Na jego fotografiach można znaleźć codzienność warszawskich ulic w dramatycznych chwilach: uśmiechniętą dziewczynkę, zapracowane sanitariuszki, tłum czekający w kolejce do udzielenia przez księdza komunii świętej, ludzi podczas posiłku, ale także powstańców czających się na wroga za rogiem budynku, budowanie barykad, ciała poległych i prowizoryczne mogiły.

Podczas otwarcia wystawy jego prac w 2008 r. w Muzeum Powstania Warszawskiego Janina Kulesza-Kurowska, uczestniczka powstania i koleżanka Lokajskiego, mówiła: Narzekaliśmy czasem, że on tylko z aparatem, że nie powinien tak wszystkiego fotografować. Potrafił dostrzegać urok tych naszych codziennych powstańczych chwil, momentów, kiedy nie byliśmy żołnierzami, a byliśmy po prostu ludźmi.

Lokajski wywoływał swoje zdjęcia w mieszkaniu siostry, a ta skrzętnie ukrywała negatywy. Nakręcił także film ze szturmu na budynek PAST-y, pod koniec sierpnia 1944 r. pokazany w kinie Palladium.

Ślub sanitariuszki Alicji Treutler „Jarmuż” i plut. pchor. Bolesława Biegi „Pałąka” w kaplicy przy Moniuszki 11. Ślubu udziela kpt. ks. Wiktor Potrzebski „Corda” (13 sierpnia 1944 r.). Bolesław został ranny w czasie powstania, ale wspólnie z żoną udało im się przeżyć wojnę. W 2014 r. państwo Biegowie świętowali 70. rocznicę ślubu
Fot. Eugeniusz Lokajski „Brok” (ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego)

Wobec nieuchronnej kapitulacji powstania 25 września Eugeniusza oddelegowano do Komendy Głównej AK, gdzie polecono mu zrobienie zdjęć do fałszywych dokumentów. Dzięki fotografiom powstańcy zyskaliby możliwość opuszczenia miasta razem z cywilami. Prawdopodobnie udał się po filmy do aparatu do zakładu fotograficznego zlokalizowanego przy ul. Marszałkowskiej 129. Ostatni raz był widziany, gdy wchodził do środka budynku, a wokół rozlegały się ostrzały artyleryjskie. Niedługo później budynek zamienił się w stertę gruzu.

Choć powstańcy rzucili się na ratunek, nie mieli szans odnaleźć swojego kolegi. Dzięki uporowi siostry ciało Eugeniusza odkopano w maju 1945 r. Sportowiec, powstaniec i fotograf spoczął na Powązkach (kwatera 149). W ciągu dziesięcioleci, które minęły od powstania, starałam się utrwalać pamięć o tamtych dniach, o chłopcach, którzy polegli, o Genku – mówiła Zofia Lokajska-Domańska (zm. 2009 r.).

Nikt ze współczesnych nie zdawał sobie sprawy, że ten spokojny, cichy, eks-sportowiec w randze podporucznika będzie w przyszłości człowiekiem, który na dnie klęski, zza własnego grobu dokona tego czego nie udało się powstańczym generałom i wodzom: da dowód polskiej prawdzie tej wojny… Na tej wojennej olimpiadzie walki o prawdę i godność człowieka Eugeniusz Lokajski odniósł swoje zwycięstwo, którego nikt już nie jest w stanie mu wydrzeć… – pisał o Eugeniuszu Lokajskim Jerzy Piórkowski.

W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Eugeniusza Lokajskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej.

Skip to content