Home » Bohaterowie sprzed lat » Józef Lange: „mały ciałem – wielki duchem”

Józef Lange: „mały ciałem – wielki duchem”

W rodzinie Langów rowerowa pasja przeszła z ojca na synów, a w przypadku młodszego z nich zaowocowała pierwszym dla Polski medalem olimpijskim. Józef Lange zdobył go w drużynie w torowym wyścigu na 4 km podczas igrzysk w Paryżu w 1924 r. Jeden z najbardziej wszechstronnych i uzdolnionych polskich kolarzy startował przed wojną na torze niemal we wszystkich konkurencjach. Orła nosił nie tylko na sportowej koszulce, lecz także na mundurze.

Legionista na rowerze

Józef Lange, wrzesień 1926 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ojciec Romualda i Józefa, Feliks, zapisał się do Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów tuż po jego założeniu, w 1886 r. Było ono wówczas stowarzyszeniem elitarnym, a członkowie płacili wysokie składki. Feliks Lange miał na Powiślu zakład garbarski, ale pasjonował się jazdą na bicyklach, a następnie rowerach. Sprowadzał je z Anglii. Jeździli na nich również jego synowie – starszy Romuald, późniejszy przemysłowiec i działacz kolarski, oraz młodszy Józef, który posiadł tę umiejętność podczas wakacji 1907 r., kiedy skończył 10 lat. Jego pierwszym własnym rowerem była sprezentowana mu przez ojca wyścigówka. Na torze kolarskim na Dynasach, niedaleko domu, chłopiec spędzał mnóstwo czasu. Nic dziwnego, że już jako nastolatek zaczął tam trenować.

Po wybuchu I wojny światowej kolarze zostali zmobilizowani. Siedemnastoletni Józef zapisał się do 23. jednostki Czerwonego Krzyża, po czym wstąpił do Straży Obywatelskiej, której część wyposażono w rowery. Do 6. Pułku Piechoty Legionów zaciągnął się w 1915 r., a wojnę zakończył jako żołnierz 11. Pułku Ułanów. Wraz z nim walczył także w wojnie z bolszewikami, podczas której awansowano go na wachmistrza.

Już pierwszy start Józefa Langego w powojennym wyścigu zakończył się triumfem. Miłość do sportu sprawiła, że odłożył w czasie przejęcie rodzinnego zakładu garbarskiego i całkowicie poświęcił się treningom. Wziął udział w pierwszych szosowych mistrzostwach Polski na dystansie 200 km w 1921 r., znowu wygrał i pierwszy raz włożył czerwoną koszulkę z białym orłem na piersi. Tydzień później został wicemistrzem Polski sprinterów na torze na Dynasach. W pierwszej połowie lat 20. zaczął też startować w tzw. wyścigach stayerowskich – cyklisty za motocyklem, którego pęd zmniejszał kolarzowi opór powietrza. Wszystkie długie biegi na szosie, a także na torze, gdy atakowałem – nie przegrywałem, w sprintach również byłem zawsze w czołówce – wspominał sportowiec.

Mazurek za srebro

O udziale Langego w letnich igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 r. postanowił Związek Polskich Towarzystw Kolarskich. Wraz z innymi kolarzami zdecydowali, że wyjadą do Francji na własny koszt, by trenować tam, gdzie rozgrywany jest wyścig Tour de France. Z Włoch natomiast Józef sprowadził dla siebie najnowocześniejszy rower szosowy, jakiego w Polsce nikt jeszcze nie miał. Po powrocie do stolicy, a przed wyjazdem na igrzyska, Lange bez problemów wygrał wyścig szosowy na dystansie 50 km. W Paryżu oprócz niego w naszej drużynie kolarskiej byli Tomasz Stankiewicz, Jan Łazarski i Franciszek Szymczyk. W takim składzie wystartowali do Biegu Narodów – wyścigu drużynowego na dochodzenie na dystansie 4 km – i pokonali w półfinale Francję. Przegrali z Włochami, ale zdobyli pierwszy w historii olimpijski medal dla Polski. Kilkanaście minut później major kawalerii Wojska Polskiego Adam Królikiewicz wywalczył pierwszy medal indywidualny – brąz w konkursie skoków na koniu (jego wierzchowiec nosił imię Pikador).

Zdumienie było wielkie, gdy po skończonym biegu został odegrany hymn włoski, a następnie hymn Polski – Mazurek Dąbrowskiego. Dotychczas nie zdarzało się, aby po zdobyciu drugiego miejsca był odgrywany hymn, ale widocznie przez kurtuazję dla Polaków Francuzi chcieli to zadokumentować. Wzruszenie nasze było wielkie – opowiadał Lange o zwycięstwie. Niestety, w wyścigu indywidualnym na dystansie 50 km zajął piąte miejsce. Po śmiałej ucieczce stracił tempo, a na koniec nie zauważył, że zbliża się finisz.

Pomimo tego, w uznaniu dla jego niezłomnej postawy, prasa okrzyknęła go „żelaznym Lange”. „Mały ciałem – wielki duchem” – pisano o mierzącym 165 cm wzrostu kolarzu.

Polscy kolarze na międzynarodowych zawodach w Warszawie w 1925 r. Od lewej Franciszek Szymczyk, Józef Lange, Stanisław Podgórski i Józef Oksiutycz. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kolarz, narciarz, taternik

Drobiazgowe przygotowania do kolejnych igrzysk olimpijskich, w Amsterdamie w 1928 r., Lange odbył też we Francji. Trenował m.in. w majątku znajomego pod Paryżem, a wcześniej zimą, jak zwykle, jeździł na nartach i wspinał się na Kasprowy Wierch. Tym razem w drużynie mającej powtórzyć sukces z Paryża poza Langem byli: Józef Oksiutycz, Alfred Reul i Jan Zybert. Niestety, już sama podróż na igrzyska źle się zaczęła, bo bagaż Langego został skradziony na dworcu w Berlinie. Kolarz w swoich wspomnieniach nie krył goryczy: Straciłem wszystko to, co jest najcenniejsze dla kolarza, siodełko, pedałki, pantofle, majteczki podszyte zamszem, koszulki, wszystko to dopasowane. Zrobiłem zakupy w Amsterdamie, ale tych rzeczy w przeciągu 2–3 dni nie można dopasować. Siodełko nowe, sztywne bardzo, to strasznie do jazdy, nowe pantofle także inne deptanie. Czułem się okropnie, wytrącony z równowagi zupełnie.

Do problemów ze strojem i sprzętem doszły kłopoty związane z zakwaterowaniem i miejscową kuchnią. Z Biegu Narodów Polacy odpadli w ćwierćfinale po przegranej z Holendrami, a wyścig indywidualny na 1000 m ze startu zatrzymanego Lange ukończył na szóstym–siódmym miejscu. Rok po igrzyskach kolarz zaprzestał treningów i startów. Przejął zakład garbarski i poświęcił się życiu rodzinnemu – był już wtedy żonaty i miał dwie córki. Jego ostatni występ przed kibicami to wyścig weteranów, który zorganizowano przed zamknięciem toru kolarskiego na Dynasach w 1937 r. Przyjechał wówczas – jako czterdziestolatek – na drugim miejscu. Po zakończeniu kariery w kolarstwie Józef Lange miał inne pasje – myślistwo i hodowlę gołębi pocztowych. Zmarł 11 sierpnia 1972 r. i spoczywa na cmentarzu Powązkowskim.

Cytaty wykorzystane w tekście pochodzą ze wspomnień spisanych przez wnuczkę Józefa Langego, Danutę Horbowską-Martynowicz (https://legia-kolarstwo.pl/wp-content/uploads/2019/12/kolarze-Lange.pdf).
Skip to content