Rozmowa ze Sławomirem Majchrem, dyrektorem MSiT
Muzeum Sportu i Turystyki mieści się w Centrum Olimpijskim. Czy zatem podlega Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu?
Nie, to zupełnie odrębny podmiot. Polski Komitet Olimpijski (PKOl) jest stowarzyszeniem, a my samorządową instytucją kultury wpisaną do Państwowego Rejestru Muzeów prowadzonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od PKOl-u wynajmujemy powierzchnię.
Kto najczęściej odwiedza muzeum? Dorośli fani sportu i miłośnicy jego historii?
Nie. Może dla niektórych będzie to zadziwiające, ale statystycznie około 80% osób, które nas odwiedzają, to dzieci i młodzież. Warto zwrócić uwagę, że zwiedzanie ekspozycji to nie jedyna z naszych atrakcji, zapraszamy również na warsztaty, lekcje oraz spotkania muzealne.
Czyli można powiedzieć, że Muzeum Sportu i Turystyki łączy przeszłość z teraźniejszością?
Tak, bo nasze muzeum jest bardzo żywe. Opowiadamy np. o sukcesie Jana Krzysztofa Dudy, pokazując puchar, który zdobył niedawno na jednym z turniejów Grand Prix w szachach szybkich i błyskawicznych. Rakieta Igi Świątek z French Open pojawiła się u nas dosłownie kilka tygodni po sukcesie na paryskich kortach. Pokazujemy też artefakty historyczne – stuletnie i starsze, bo dokumentujemy historię polskiego sportu i olimpizmu od końca XIX w., kiedy powstawały np. Towarzystwa Gimnastyczne „Sokół”. Zależy nam, żeby przekaz był czytelny i spójny, więc zaczynamy od antyku. Chcemy pokazać herosów, gladiatorów, starożytne sporty, np. pięciobój antyczny (pentatlon), bieg krótki rozgrywany na dystansie jednego stadionu, rzut dyskiem, zapasy… Młodzi ludzie powinni wiedzieć, że korzeni nowoczesnych igrzysk należy szukać w starożytności.
I jest to możliwe dzięki wielu eksponatom. Które z nich cieszą się największą popularnością wśród zwiedzających?
Dzieciom podobała się wystawa maskotek olimpijskich, ale była to ekspozycja czasowa. Wśród tych stałych wielkim zainteresowaniem cieszy się kącik motosportu, bo pokazujemy pierwszy gokart Roberta Kubicy, mamy też jego kombinezony. Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że w kąciku piłkarskim wszyscy fotografują się z koszulką Roberta Lewandowskiego czy Kuby Błaszczykowskiego. Zimą oczywiście wzrasta zainteresowanie Adamem Małyszem i Kamilem Stochem.
Które elementy wystawy są najcenniejsze?
Zależy, jaką kategorię przyjmiemy jako wyznacznik bycia cennym. Jeśli chodzi o kolekcje, to na pewno medale olimpijskie. Bo mamy – mogę to śmiało powiedzieć – największy na świecie zbiór oryginalnych medali olimpijskich. Jeżeli wybierzemy kryterium ceny, to do naszych najcenniejszych eksponatów należy jedna z sześciu rakiet Igi Świątek, którą grała na French Open. Wiem, że inna z nich na licytacji Wielkiej Orkiestry została sprzedana za bodaj 130 tys. zł. Są też takie przedmioty, których wyceny trudno się podjąć. Mam na myśli np. kajak, którym pływał św. Jan Paweł II…
Muzeum płaci za te eksponaty, czy trafiają do niego w inny sposób?
Są różne drogi nabycia – zakup, dar, depozyt… Wszystkie muzealia są dobrem narodowym, a procedura ich przyjęcia jest sformalizowana.
Dzięki temu można obejrzeć np/ wystawę „Ach jak przyjemnie”, czyli opowieść o turystyce uzdrowiskowej i o wypoczynku, przedstawioną na XIX- i XX-wiecznych pocztówkach.
Jako Muzeum Sportu i Turystyki staramy się choć jedną wystawę w roku poświęcić turystyce. Chcemy docierać z tym tematem do młodych, dlatego ogłosiliśmy konkurs plastyczny „Moje wymarzone wakacje”, którego partnerem jest Poczta Polska, a nagrodą – wydrukowanie spersonalizowanego znaczka.
Czy Muzeum planuje inne wystawy czasowe w najbliższych miesiącach?
Oczywiście! Wystawy czasowe to jest to, czym żyje muzeum. Nie wszystkie musimy prezentować w Warszawie. Wystawy planszowe mogą podróżować po Polsce. Dobrym przykładem jest ta o Januszu Kusocińskim, która będzie eksponowana w różnych miejscach kraju. Niezwykle ważna dla naszego Muzeum jest wystawa jubileuszowa. Nazwaliśmy ją „70 lat z pasji do sportu”. Najpierw gościła w Płocku, później w Kołobrzegu, a na przełomie roku w Wiśle, Karpaczu, Zakopanem i oczywiście na Mazowszu. Zaprezentowaliśmy ją m.in. przed Centrum Olimpijskim podczas Pikniku Olimpijskiego pod koniec maja. W miesiącach letnich zawitała np. do Gdańska i Opinogóry.
A wystawy prezentowane w budynku Muzeum?
To inny typ ekspozycji, znacznie bardziej scenograficzny. Rok temu zaprosiliśmy na wystawę o Kazimierzu Górskim w związku z 100. rocznicą jego urodzin. Później przy okazji igrzysk olimpijskich w Tokio mieliśmy wystawę „Modnie na Igrzyskach – wystawa strojów olimpijskich”. Prezentowana była jeszcze wystawa o Stanisławie Walasiewiczównie, a teraz wspomniana już „Ach jak przyjemnie”. W planach mamy wystawę jubileuszową, na którą zapraszamy w październiku i listopadzie tego roku. Już dziś mogę zapowiedzieć, że planujemy dużą scenograficzną wystawę na jubileusz stulecia debiutu Polski na igrzyskach olimpijskich. Chociaż kibiców piłki nożnej zapraszamy już na przełomie listopada i grudnia, bo przygotowujemy dla nich specjalną ekspozycję, której nie można przegapić.
Nie zawsze można zaplanować wyjazd do Warszawy. Czy Muzeum ma ofertę internetową?
Tak, mamy. Wirtualny spacer umożliwia zobaczenie najciekawszych obiektów i miejsc w naszym muzeum bez wychodzenia z domu. Do wielu działań zmobilizowała nas pandemia. Rozpoczęliśmy np. realizację cyklu „Sporty znane i nieznane”, podczas którego spotykamy się z trenerami lub zawodnikami. Tematy, które staraliśmy się poruszać, były różne, czasem nieznane, np. boccia czy lacrosse. Równie ważne były spotkania z paraolimpijczykami.
Muzeum oferuje też zajęcia online?
Tak. Mamy kilkanaście lekcji online poświęconych np. historii igrzysk olimpijskich. Podczas pandemii łączyliśmy się z uczniami przez komunikatory takie jak MS Teams, ale nie ukrywam, że lubimy, gdy dzieci i młodzież mogą nas odwiedzić w muzeum. To wyjątkowe spotkania.
A coś dla starszych widzów?
Dużym wydarzeniem, którym warto się zainteresować, jest Przegląd Filmów Alpinistycznych, organizowany już od 29 lat. Przez dwa lata transmitowaliśmy online spotkania z najwybitniejszymi polskimi himalaistami. Była okazja, aby porozmawiać z Leszkiem Cichym, Krystyną Palmowską, a także z Aleksandrą Mirosław, mistrzynią świata we wspinaczce sportowej. W tym roku udało się zorganizować spotkanie na żywo, ale nie zrezygnowaliśmy też z transmisji. Dzięki temu więcej osób mogło skorzystać z naszej oferty.