Home » Rozmaitości » Czym skorupka za młodu nasiąknie… Czy naprawdę aktywność fizyczną dziedziczymy w genach?

Czym skorupka za młodu nasiąknie… Czy naprawdę aktywność fizyczną dziedziczymy w genach?

Coraz częściej słyszymy w mediach, jak bardzo aktywność fizyczna jest nam potrzebna i jak duże znaczenie ma zdrowy tryb życia. Ale czy zastanawiamy się, po co tak właściwie mamy się ruszać? Skąd bierzemy niektóre nawyki? A może po prostu pewne rzeczy nie są od nas zależne i dziedziczymy je w genach?

Bartosz Kurek podczas finałowego meczu mistrzostw świata w 2018 r. we Włoszech
Źródło: PAP / Maciej Kulczyński

Błogosławione geny?

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside przez wiele lat prowadzili badania na myszach. Zaczęło się już w 1993 r., kiedy wybrano 224 gryzonie pod względem genetycznym odpowiadające dzikiej populacji – czyli po prostu różnorodne. Część zaczęto kojarzyć w pary celowo, dobierając je tak, aby były podobne pod względem aktywności fizycznej mierzonej dystansem pokonywanym dziennie na kołowrotku. Biolodzy wybierali w każdym pokoleniu samca i samicę, które ruszały się najwięcej, a pozostałe myszy łączyły się przypadkowo, jak w naturalnym środowisku.

Kilkadziesiąt mysich pokoleń później – zatem dość szybko, bo te gryzonie dojrzewają już w wieku 2 miesięcy – na świat przyszły osobniki, które codziennie przebiegały na kołowrotku od 2,5 do 3 obrotów więcej niż maluchy z grupy kontrolnej. Według badaczy świadczy to o tym, że zwiększona chęć do ruchu jest dziedziczna i wpływają na nią geny warunkujące nasz metabolizm oraz poziom tkanki tłuszczowej. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego dowiedli też, że pewne predyspozycje ewoluowały u gryzoni w zależności od płci: samice w kolejnych pokoleniach biegały szybciej i dlatego osiągały dłuższy dystans, u samców rosły zaś tempo i czas spędzony na kołowrotku.

Wpływ rodziny na zamiłowanie do ruchu wzięli pod lupę również polscy naukowcy, którzy sprawdzili, jak wykorzystywanie wolnego czasu przez rodziców wpływa na poziom aktywności u ich dzieci. Okazało się, że studenci z rodzin preferujących aktywny wypoczynek zdecydowanie częściej poświęcają wolny czas na sport i rekreację ruchową (57,61%) oraz na uprawianie turystyki. Za to ci z rodzin wybierających bierny wypoczynek wskazali sport jako sposób na spędzanie wolnego czasu tylko w 34,5%; znacznie częściej stawiali na korzystanie z komputera lub telewizora. Ponadto są mniej aktywni fizycznie: stanowili ponad 80% ankietowanych cechujących się niskim poziomem aktywności ruchowej.

Teoria a praktyka

Tyle jeśli chodzi o teorię. A jak to wygląda w praktyce? O to, czy miłość do sportu rzeczywiście przekazuje się w genach, zapytaliśmy Adama Kurka, siatkarza, ojca Bartosza Kurka: Na pewno! Nie ukrywajmy – jeśli młody człowiek ma rodziców, którzy zajmują się czymś innym, a sport nie jest w rodzinie żadnym tematem, to prawdopodobieństwo, że zostanie sportowcem, jest mniejsze. U nas było inaczej. Ja jestem wysoki i grałem w siatkówkę. Moja żona jest wysoka i grała w siatkówkę. Bartek całe dzieciństwo przesiedział na salach gimnastycznych. W jego przypadku prawdopodobieństwo, że zajmie się sportem, było bardzo duże. Zdecydowanie to po nas odziedziczył.

Czy jego syn potwierdza tę opinię? W jednym z wywiadów Bartosz Kurek stwierdził: pomogły wzory, jakie wyniosłem z domu. Widziałem, jak tata reagował po porażce, jak zostawiał to w szatni. Nie przynosił problemów z boiska do domu. W sumie … byłem megaszczęśliwym dzieckiem dwójki sportowców, a często różnie z tym bywa w takich rodzinach.

W tym przypadku miłość do siatkówki przeszła z pokolenia na pokolenie. Obaj panowie uprawiali sport zawodowo, a nawet przez jakiś czas grali równocześnie w Stali Nysa, co jest ewenementem. Wsparcie ojca oraz wiedza wyniesiona z domu musiały być dla Bartosza bezcenne. Podobnie wyglądało to w przypadku siatkarki Aleksandry Jagieło, która w jednym z wywiadów wspominała, że sport był zawsze obecny w życiu jej rodziców i jej samej, więc kariera na boisku stanowiła dla niej naturalny wybór.

Adam Kurek podczas meczu KS Gwardia Wrocław – AZS Nysa, 6 maja 2005 r.
Źródło: Krystyna Paczkowska / Przegląd Sportowy / Newspix.pl

Czy wszyscy musimy być zawodowcami?

A co z tymi, którzy nigdy nie dotrą do poziomu zawodowego? Oni także mogą czerpać wiele satysfakcji ze sportu. Aktywność fizyczna po prostu pomaga w codziennym funkcjonowaniu – przypomina ponownie Aleksandra Jagieło: Ostatnio byłam (…) na spotkaniu, podczas którego trenerka personalna mówiła właśnie o tym, że aktywność fizyczna to jedyna metoda na pozbycie się stresu. Używki czy inne odskocznie działają chwilowo, a później przynoszą więcej szkody niż pożytku. Tylko aktywność fizyczna jest dobrym sposobem na to, żeby się rozładować, wyczyścić głowę, a przy okazji zadbać o kondycję i samopoczucie.

I może właśnie o tym warto pamiętać przede wszystkim – że sport uprawiamy dla siebie i dla własnego zdrowia. Jest to szczególnie ważne ostatnio, w czasach, kiedy chyba wszyscy często stresujemy się i martwimy. Ruch pozwala a zrzucenie zbędnych kilogramów, sprzyja nawiązywaniu nowych kontaktów, uwalnia od stresu i poprawia samopoczucie. Regularne ćwiczenia zmniejszają ryzyko zachorowania na choroby sercowo-naczyniowe i chronią przed cukrzycą. Aktywność fizyczna wpływa też na układ odpornościowy i broni organizm przed infekcjami, poprawia jakość snu, pobudza krążenie krwi, poprawia ukrwienie i odżywienie wszystkich narządów.

A co, jeśli nie wygraliśmy w loterii genetycznej i nasi rodzice to raczej lwy kanapowe niż aktywni sportowcy? Warto wtedy pamiętać, że jesteśmy kowalami własnego losu i mobilizować się do wysiłku. Być może to my staniemy się dobrymi wzorcami dla własnych bliskich i zachęcimy ich do ruszenia się sprzed telewizora i zadbania o własne zdrowie!

Skip to content