Home » Mówią mistrzowie » Dużo zależy od podejścia. Jazda musi sprawiać frajdę

Dużo zależy od podejścia. Jazda musi sprawiać frajdę

Janusz Kołodziej to jeden z najbardziej utytułowanych polskich żużlowców. Czterokrotny indywidualny i ośmiokrotny drużynowy mistrz Polski w kończącym się sezonie wywalczył tytuł wicemistrza Starego Kontynentu. Jego zasługi dla czarnego sportu nie kończą się jednak na dokonaniach na torze. Od kilku lat prowadzi Akademię Janusza Kołodzieja – szkółkę, która ma przygotować dzieci i młodzież do kariery żużlowej. Projekt stale się rozwija i coraz więcej zdolnych wychowanków Koldiego zasila polskie kluby.

Skąd pomysł na to przedsięwzięcie i jak wyglądały jego początki? Janusz Kołodziej opowiada:

Mam teren na tor crossowy, gdzie można spokojnie pojeździć, trenować na crossie i na różnych sprzętach. Doszedłem do wniosku, że można by spróbować i wystartować właśnie z taką inicjatywą szkółki żużlowej. Wiadomo, że początki dla młodzieży są trudne, jeśli chodzi o tory, o sprzęt. Wtedy jeszcze Grupa Azoty mocno działała z programem START i udało mi się z nią porozumieć.

Na początku robiłem wszystko sam: przygotowywałem tory, sprzęt, trenowałem dzieci, jeździłem z nimi na różne wyjazdy, obozy. Po trzech latach musiałem bardziej skupić się na swojej pracy, na żużlu. Zauważyłem, że nie jestem w stanie tego wszystkiego sam pociągnąć, więc zacząłem wdrażać różnych ludzi do pomocy: toromistrza, mechanika. Ja za to mogłem się skupić na trenowaniu dzieci. Teraz szkółka ma wszystko zapewnione tak, że radzi sobie sama. Niektórzy rodzice też pomagają i organizują treningi. Na przykład jeśli mamy zajęcia na dużym torze, to już oni to załatwiają, dzwonią do klubów, zwołują wszystkich.

Janusz Kołodziej podczas prezentacji przed turniejem indywidualnych mistrzostw Europy, 2022 r. Fot. Sebastian Maciejko

Wyjątkowy pomysł na szkolenie

Podstawowym warunkiem przystąpienia do Akademii jest wykonanie badań lekarskich. Swoją przygodę z motocyklami mogą zacząć dzieci już w wieku 6–7 lat. Czasy są takie, że nieraz trudno zachęcić młodych do tego sportu. Wiadomo, że to też trochę niebezpieczne. Moim zdaniem im wcześniej się zacznie, tym jest bezpieczniej, bo dziecko jest po prostu przygotowane na wiele. Niektórzy robią to już w wieku 6–7 lat, ale jak się zacznie w wieku 10–12 lat, to również będzie ok. Ważne, żeby mieć kontakt z motocyklem. Jeśli ktoś jeździł i ma jakieś przetarcie, to zawsze dobry wstęp – wyjaśnia wychowanek tarnowskiej Unii.

Model szkolenia w Akademii Janusza Kołodzieja różni się od najpopularniejszego w naszym kraju sposobu przygotowywania adeptów do kariery żużlowej, czyli jazdy na minitorze bezpośrednio przed nauką klasycznego, „dorosłego” żużla. U mnie robi się to etapami. Na początku jest pitbike. To szeroko dostępny sprzęt, a części są niedrogie. Trzeba tylko załapać jazdę, umieć hamować, zmieniać biegi. Potem próbuje się jazdy na takim starym sprzęcie – WSK w ramie żużlowej, o bardzo małej mocy, bo 3 KM. Tu chodzi o to, żeby załapać technikę ślizgu. Gdy to się uda i dziecko pojeździ pół roku czy rok na takim motocyklu, następuje przesiadka na pitbike’a w ramie żużlowej, ale już o mocy 10–15 KM. Jeśli ktoś czyni postępy przez rok–dwa, to próbuje swoich sił na klasycznym motocyklu żużlowym – zdradza żużlowiec Unii Leszno.

Jak tłumaczy Kołodziej, ze względów bezpieczeństwa w maszynach przykręca się gaz. W miarę postępów, kiedy jazda staje się pewniejsza, mocy w motocyklach jest stopniowo coraz więcej. Treningi na torach i motocyklach żużlowych z prawdziwego zdarzenia zaczyna młodzież w wieku kilkunastu lat. Licencję żużlową uprawniającą do startu w zawodach juniorskich można uzyskać po ukończeniu 15. roku życia (w meczach ligowych o drużynowe mistrzostwo Polski mogą startować zawodnicy, którzy ukończyli 16 lat). To czas, gdy adepci uczący się dotąd żużla w Akademii Janusza Kołodzieja zyskują samodzielność.

My prowadzimy ich do licencji, a potem oni wybierają sobie kluby, w których chcą występować. Opiekuję się nimi i znam ich dobrze do momentu, gdy zasilą któryś z klubów. Później to są już ich wybory, ich decyzje i każdy pracuje na własny rachunek, jest za siebie odpowiedzialny. Fajnie, że są biegi, w których naprawdę widać ich potencjał. Mam nadzieję, że ich kariera będzie jak najdłuższa, jak najlepsza i będą robić postępy – opowiada twórca szkoły.

Najbardziej znanym wychowankiem Janusza Kołodzieja jest 20-letni Bartłomiej Kowalski, który przed sezonem 2022 przeszedł z Włókniarza Częstochowa do Betard Sparty Wrocław, gdzie ma pewne miejsce w składzie i zanotował już wiele udanych występów w ekstralidze.

Żużel to poważna sprawa

Obecnie w prowadzeniu Akademii pomagają Januszowi Kołodziejowi trener Stanisław Kępowicz i toromistrz Hubert Budzik. Treningi młodszych adeptów odbywają się na torze w Nowodworzu, zaś nastolatkowie, którzy zbliżają się do przystąpienia do egzaminu na licencję, ćwiczą na żużlowych obiektach w Tarnowie, Krakowie czy Częstochowie. W zajęciach Akademii regularnie uczestniczy kilkanaście osób, wśród których jest jedna dziewczyna – Martyna Mróz.

Adepci Akademii Janusza Kołodzieja: Martyna Mróz, Szymon Bańdur i Kryspin Jarosz. Źródło: archiwum Janusza Kołodzieja

Jak przypomina wielokrotny mistrz Polski, żużel to nie tylko jazda na motocyklu. Istotną rolę odgrywa nastawienie do tego sportu:

Mamy treningi ogólnorozwojowe, trzeba też pracować nad psychiką. Wiele zależy od samych zainteresowanych, od ich podejścia. Wiadomo, że w tym wszystkim musi być zabawa. Jazda musi sprawiać przyjemność, frajdę, ale należy ją traktować poważnie. Podchodzić do tego z pewnością, że chcę to robić, lubię, wręcz kocham, i wtedy ma to sens. Dzieci z takim nastawieniem potrafią naprawdę daleko zajść.

Według Kołodzieja sam talent to za mało, by zrobić karierę żużlową:

Jestem bardziej za ciężką pracą. Do jakiegoś momentu talent wystarczy, ale jeśli nie będziemy ciężko pracować, to nic nam z tego nie przyjdzie. Może być tak, że ten z talentem się zatrzyma, a ktoś, kto ciężko pracuje, będzie dłużej dochodził do sukcesu, ale go osiągnie. Co jeszcze? Jazda i jeszcze raz jazda, analizowanie wszystkiego i wyciąganie wniosków, a nie tylko objeżdżanie treningów czy zawodów. Żeby były postępy, trzeba wszystko rozkładać na czynniki pierwsze i pracować nad słabszymi punktami – nad tym, z czym nam najgorzej idzie.

Czytaj także

Skip to content