Home » Bohaterowie sprzed lat » Elwira Seroczyńska – pierwsza polska panczenistka, która zdobyła medal olimpijski

Elwira Seroczyńska – pierwsza polska panczenistka, która zdobyła medal olimpijski

Czasem w życiu bywa tak, że wszystko idzie jak z płatka, dopóki nie wywrócisz się na ostatnim zakręcie. Doskonale wiedziała o tym panczenistka Elwira Seroczyńska. Podczas igrzysk w amerykańskiej Squaw Valley (1960) trener krzyczał już do niej: „Jedziesz po złoto!” i… właśnie wtedy wypadła z toru. Jednak przywiozła z tamtej olimpiady pierwszy krążek w historii polskiego łyżwiarstwa szybkiego. A dwa lata później została mistrzynią świata.

Zobaczyć Tatry

Elwira urodziła się w roku 1931 w należącym wówczas do Polski Wilnie. Jak łatwo obliczyć, jej wczesne lata szkolne – dla wielu najbardziej beztroski okres dzieciństwa – przypadły na czas II wojny światowej. Rzadko ją jednak wspominała, nie chciała bowiem, by mroczny czas rzucał cień na jej życie. Chętniej opowiadała dziennikarzom, jak to jako nastolatka, uczennica szkoły handlowej mieszkająca z rodzicami w Elblągu, usłyszała, że jej trenująca łyżwiarstwo koleżanka jedzie na obóz sportowy w Tatrach. Pomyślała wtedy: Mój Boże! Zobaczyć Zakopane (…) jeśli koniecznie trzeba, to mogę tam nawet jeździć na łyżwach (…) to był chyba moment decydujący o całym moim życiu.

Seroczyńska zapisała się zatem do klubu sportowego Stal Elbląg. Szybko okazało się, że na łyżwach jeździ, jakby się w nich urodziła. Po trzech miesiącach treningów została mistrzynią Polski! Potem sięgała po tytuł mistrzyni kraju na różnych dystansach jeszcze 26 razy, a 17 razy ustanawiała rekord Polski. Była genialna i wiedziała o tym. Ale to nie tytuły ją nakręcały – kochała sportową rywalizację i smak zwycięstwa. Stawała się idolką wśród rówieśniczek. I tu pojawił się kłopot.

Elwira Seroczyńska (pierwsza z prawej) podczas zgrupowania w Budapeszcie w 1959 r. Źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa

Rywalki i przyjaciółki

Kłopot nosił imię Helena i był jedną z zapatrzonych w Elwirę koleżanek. Tak opowiadała o tym Polskiej Agencji Prasowej ona sama, olimpijka Helena Pilejczyk (z domu Majcher):

W 1952 roku pojechałam na zgrupowanie łyżwiarzy jako lekkoatletka. Tam poznałam mistrzynię Polski, Seroczyńską. Miałam ją za wzór, biegałam za nią, naśladowałam jej ruchy podczas treningu. Ona i koleżanki poczuły się w pewnym momencie zagrożone.

Elwirę zagrożenie dopingowało do mocniejszej rywalizacji sportowej. Obie łyżwiarki zrozumiały jednak, że przekładanie walki na życie jest dla nich męczące i wyniszczające.

Kiedyś w trakcie „wieczoru szczerości” stwierdziłyśmy: obydwie chcemy wygrywać, więc nie możemy do siebie mieć o to pretensji; po to przecież uprawiamy sport. Natomiast poza treningiem i zawodami powinniśmy być koleżankami, bo jesteśmy skazane na siebie, często mieszkamy w jednym pokoju, razem jeździmy na zgrupowania. Wytrzymałyśmy 52 lata. Pod koniec kariery ta przyjaźń jeszcze się zacieśniła – wspominała nieżyjącą już przyjaciółkę Helena Pilejczyk.

Chwała i klęska w Squaw Valley

Elwira Seroczyńska i Helena Pilejczyk, jako najlepsze polskie łyżwiarki, pojechały razem także na igrzyska olimpijskie w Squaw Valley w USA w 1960 r. W wyścigu na 1500 m Elwira wywalczyła srebro, a Helena brąz. Razem stały na podium olimpijskim jako pierwsze polskie panczenistki w historii. Szybsza o ułamki sekund okazała tylko Rosjanka Lidija Skoblikowa, ale czas przejazdu Seroczyńskiej (2:25,7) był bardzo zbliżony do jej rekordu świata (2:25,2).

Dwa dni później odbywał się wyścig na 1000 m. Polska ekipa była pełna nadziei, bo Elwira lubiła krótsze dystanse. I rzeczywiście: szło jej świetnie. Tak wspominała te chwile w książce 50 lat na olimpijskim szlaku:

Dystans pokonuję swobodnie, podawane międzyczasy wskazują, że jadę po najlepszy wynik, gdyż najgroźniejsze konkurentki już przejechały. 150 m przed metą słyszę głos trenera: „Jedziesz po złoty!” (…). Już tylko 80 m do mety! Lewą łyżwą zawadzam o linię śniegową, która pod wpływem słońca i mrozu stała się lodową, i z wielkim poślizgiem wypadam poza tor łyżwiarski. Instynktownie podrywam się, chcę jechać dalej, lecz po chwili zdaję sobie sprawę, że wszystko już stracone.

Do dziś upadek Seroczyńskiej uznaje się za jeden z najbardziej dramatycznych momentów w historii polskich sportów zimowych. Z całej olimpiady w Squaw Valley Polacy przywieźli jedynie dwa medale – wspomniane już srebro Elwiry i brąz Heleny. A na złoty krążek olimpijski dla panczenistów trzeba było czekać aż 54 lata: wywalczył go Zbigniew Bródka w roku 2014 w Soczi.

W 1962 r. Elwira Seroczyńska została mistrzynią świata na dystansie 500 m. Źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa

Gazety za pazuchą, kosze pełne fig

Olimpiada w USA była dla polskich łyżwiarek czymś więcej niż przygodą sportową. Z szarzyzny PRL-owskiej Polski wyrwały się w amerykański sen. Wcześniej trenowały na ukochanym przez Elwirę Podhalu – nie tylko na lodowisku, lecz także na zamarzniętych jeziorach i basenach, bo w Polsce nie było wówczas toru łyżwiarskiego. Zanim rozgrzał je ruch, trzęsły się z zimna w podmuchach tatrzańskiego wiatru, bo ich stroje wykonano ze zwykłej dzianiny, a o bieliźnie termicznej nikt jeszcze nie słyszał. Wypychały więc dresy gazetami. Nikt nie słyszał również o sportowej diecie – ekipa jadła to, co akurat serwowano w barze mlecznym. Nic dziwnego, że USA było dla polskich łyżwiarek niczym barwny film.

W Squaw Valley zachwycał nas wszechobecny kolor. Ekipy były ubrane w różne stroje w wielu barwach. Ale najbardziej porażały nas przepiękne widoki. Poza tym mogłyśmy chodzić do baru i jeść wszystko, na co miałyśmy ochotę. Stały na przykład kosze pełne fig, pomarańczy i bananów. Dla nas to było niezwykłe, że można brać, ile się chce. Piłyśmy czekoladę, oranżadę, jadłyśmy lody… Można też było tańczyć (…). Dotychczas nie znałyśmy takich luksusów – wspominała Helena Pilejczyk w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską”.

Legenda i pasjonatka

Ambitna Elwira Seroczyńska wywalczyła wymarzony złoty medal dwa lata później, podczas mistrzostw świata w fińskiej Imatrze (1962). Wzięła także udział w kolejnych zimowych igrzyskach – w 1964 r. w Innsbrucku – jednak los znów spłatał jej złośliwego figla: startowała z mocnym przeziębieniem. Zresztą alpejski kurort nie przyniósł wówczas szczęścia reprezentacji Polski – wróciła stamtąd bez żadnego medalu.

Niedługo potem Elwira pożegnała się ze sportem zawodniczym i rozpoczęła pracę trenerki w warszawskim Sarmacie. Następnie – jako pierwsza kobieta – prowadziła kadrę narodową kobiet. Pełniła też funkcję członka zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Seroczyńska zmarła w Wigilię 2004 r. Na wieczorze wspomnień, w którym uczestniczył m.in. syn łyżwiarki, Dariusz, tak mówił o niej Kazimierz Kowalczyk, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego: Elwira (…) była osobą pełną energii, chęci wygrywania, pasjonatką sportu. To legenda i ikona naszej dyscypliny.


Źródła:

50 lat na olimpijskim szlaku, red. A. Brzezicki i in., Warszawa 1969.

Cegliński M., 10 lat temu zmarła legenda łyżwiarstwa, Elwira Seroczyńska, 23 XII 2014, https://dzieje.pl/aktualnosci/10-lat-temu-zmarla-legenda-lyzwiarstwa-elwira-seroczynska.

Elwira Seroczyńska (1931–2004), Polski Komitet Olimpijski, https://olimpijski.pl/olimpijczycy/elwira-seroczynska-potapowicz/.

Elwira Seroczyńska, wielka dama polskich panczenów, 1 V 2021, https://polskieradio24.pl/5/4147/artykul/2726074,elwira-seroczynska-wielka-dama-polskich-panczenow.

Helena Pilejczyk, medalistka olimpijska: żeby uchronić się od zimna, wkładałam pod ubrania gazetę [WYWIAD], 11 II 2018, https://gazetaolsztynska.pl/494231,Halina-Pilejczyk-medalistka-olimpijska-Zeby-uchronic-sie-od-zimna-wkladalam-pod-ubrania-gazete-WYWIAD.html.

Skip to content