Na świecie jest niezwykle popularny. W Polsce nieco mniej, co nie oznacza, że nie ma wieloletnich tradycji.
Niesforny uczeń
Historia rugby zaczęła się dość przypadkowo. Był 7 kwietnia 1823 r. W niewielkim miasteczku Rugby, w hrabstwie Warwickshire w centralnej części Królestwa Wielkiej Brytanii, grupa młodzieńców grała w piłkę nożną. William Webb Ellis, 16-letni uczeń tamtejszej szkoły, zagrał nieudolnie. W złości chwycił piłkę w ręce i zaczął biec. Gdy dotarł do linii końcowej boiska, położył piłkę na ziemi i podskoczył z radości. Wśród zgromadzonych wybuchły salwy śmiechu.
Żart żartem, ale zaintrygowani nauczyciele opisali wydarzenie, a opowieść o niesfornym piłkarzu obiegła Wyspy Brytyjskie. W 1880 r. historię tę przypomniał Matthew Bloxam w piśmie „The Meteor”. Stała się punktem wyjścia do opisania nowożytnych dziejów rugby.
Absolwenci szkoły byli pierwszymi promotorami tego sportu. To oni tworzyli i przekazywali ustnie przepisy gry. To jeden z nich, Arthur Pell, w 1839 r. w Cambridge założył pierwszy klub, który zrzeszał zapaleńców rugby. Cztery lata później L.J. Maton spisał zasady gry. Potrzebował do tego pióra, kawałka pergaminu i 37 paragrafów.
A skąd się wziął charakterystyczny wygląd jajowatej piłki? Jej twórcą był James Gillbert, z zawodu szewc, który do piłki uszytej ze skóry wkładał świński pęcherz, a całość napełniał powietrzem. Dziś, w dobie ultranowoczesnych materiałów do tworzenia sprzętu sportowego, takie rozwiązanie może wzbudzać śmiech. Mimo to kształt piłki został niezmieniony.
Wieści o rugby obiegają świat
Pierwsi angielscy rugbiści zdołali dotrzeć ze swoim przekazem do ludzi na obu półkulach. Pracując w handlu, na łodziach i w portach, popularyzowali swoją grę w Stanach Zjednoczonych, w Australii oraz Kanadzie. Podobnie postępowali piłkarze nożni. Kto komu podkradł sposób? Do dziś nie wiadomo. Zresztą konflikt futbolistów z rugbistami trwał od narodzin obu dyscyplin. Na domiar złego historia połączyła zwaśnione grupy w jednym związku sportowym! W październiku 1863 r. powstał Football Association, którzy zrzeszał przedstawicieli obu dyscyplin. Było to nie do przyjęcia dla spychanych na dalszy plan fanów piłki jajka. Zbuntowani utworzyli własną federację – Rugby Football Union.
Co ciekawe, pierwszy mecz międzypaństwowy w rugby – podobnie jak w futbolu – odbył się pomiędzy Anglią i Szkocją. Zawodnicy zmierzyli się w Edynburgu, wówczas jeszcze w 20-osobowych zespołach (po 1875 r. zmniejszono liczbę graczy do 15). Szkotom było mało i Ned Haig wymyślił rugby siedmioosobowe. Przez lata ta popularna odmiana rugby nie przekraczała granic Szkocji. Dopiero w XX wieku podbiła serca zawodników i kibiców w innych krajach.
Rugby zawitało też na igrzyska olimpijskie. O medale walczono w Paryżu (1900), w Londynie (1908), w Antwerpii (1920) i ponownie w Paryżu (1924). Pierwszymi mistrzami olimpijskimi zostali Francuzi. Po prawie stu latach przerwy, rugby powróciło na igrzyska dopiero w 2016 r. w Rio de Janeiro.
Rugby dociera do Polski
Mimo że rugby w naszym kraju nie cieszy się tak wielkim zainteresowaniem jak choćby piłka nożna czy siatkówka, to ma nad Wisłą swoich wiernych zwolenników. I długą, ponadstuletnią tradycję.
Wszystko zaczęło się w 1921 r. Do niepodległej ojczyzny wracali repatrianci i żołnierze, którzy za granicą obserwowali mecze rugby. Przybyła również misja wojskowa z Francji, której członkowie z zapałem grywali w rugby. Był wśród nich kierownik wydziału sportowego, Louis Amblard. To za jego sprawą w październiku 1920 r.
francuscy przybysze rozegrali na boisku warszawskiej Agrykoli dwa mecze pokazowe. Niestety brakuje relacji i wyników z tamtych gier.
Za to w „Kurjerze Warszawskim” z 8 maja 1921 r. można odnaleźć pewną informację. Otóż rzeczony Amblard założył w stolicy Związek Sportowy „Orzeł Biały”, który miał szkolić chętnych w 13 dyscyplinach. W dzienniku pisano: „Biały orzeł sportowy” dzielić się będzie na 13 sekcji, z których na pierwszym planie znajdujemy nieznaną jeszcze u nas, a wielce rozpowszechnioną we Francji, w Anglii i w Ameryce kategorię „Football-Rugby”. (…) P. Amblard zapewnił sobie współudział doświadczonych instruktorów i trenerów i spodziewa się, przy sprzyjających warunkach, wytworzyć polską elitę sportową, godną stanąć obok wzorów zachodnich.
Francuz słowa dotrzymał. Dzięki jego zapałowi i wiedzy, a także pomocy doświadczonych graczy liczba członków sekcji rugby stopniowo rosła. Już w lecie 1922 r. była na tyle duża, że dwie drużyny „Orła Białego” rozegrały mecze pokazowe. Co ciekawe, w ich skład wchodzili nie tylko Polacy, ale też Francuzi oraz Anglicy.
Pierwszy oficjalny mecz rugby w Polsce
Niedziela 9 lipca 1922 r. we Lwowie była kolejnym dniem świętowania. Piętnastolecie istnienia obchodziła tamtejsza „Pogoń”. Klub zapewnił widzom liczne rozrywki: zorganizowano mecz piłki nożnej, rywalizowali lekkoatleci. Ale prawdziwą perełką miał być mecz rugby. Członkowie „Orła Białego” zawitali do Lwowa, a koszty ich podróży pokryła „Pogoń”. Mieli za zadanie podzielić się na dwie drużyny i zaprezentować swój sport lwowiakom.
Kilka dni przed spotkaniem tygodnik „Sport” zadbał o to, by publiczność choć odrobinę poznała przepisy gry. Tłumaczono, na czym polega rugby, jak wygląda boisko, ile trwa mecz i jakie są ogólne zasady. Tydzień później gazeta zamieściła relację z meczu.
Zawodników „Orła Białego” podzielono na dwa zespoły: „Białych” i „Czarnych”, czyli na Polaków i Francuzów. W pierwszej części spotkania gra była chaotyczna i dla odbiorców nieco niezrozumiała. Francuzi prowadzili 3:0. Druga odsłona to już kwintesencja ówczesnego rugby. Polacy przeprowadzali składne akcje, na które żywiołowo reagowała publika. Doprowadzili nawet do remisu, lecz Francuzi się nie poddawali. Ostatecznie wygrali 6:3.
Tamten mecz zmienił wizerunek rugby. Rudolf Wacek, znany lwowski redaktor, na stronach „Sportu” napisał: Rugby widziałem pierwszy raz w życiu; zasady znałem z podręczników, z ilustracji, opowiadania, które jednak bez zademonstrowania nie dawały mi pełnego pojęcia o tej grze. O uszy me obijały się zawsze słowa „gra straszna, brutalna, karetka pogotowia, trupy na boisku”. Tak mnie informowali ci, którzy o tym pojęcia nie mieli i gry tej nie widzieli. Nie przeczę, że jest to gra ostra, pełna momentów niebezpiecznych, lecz piłka nożna, to również nie zabawka dla dzieci. Tak w grze jednej jak i w drugiej zależy wszystko od indywidualności i kultury graczy, powiedziałbym, iż rugby raczej wymaga jako trudniejsze, wyższej kultury sportowej.
Nie brakowało też głosów krytycznych opisujących brutalność gry. Należały one jednak do mniejszości, a rugby w Polsce rozwijało się nadal.
Pora na pierwszy mecz międzypaństwowy!
Połowa kwietnia roku 1924. Na przepełnionej stacji kolejowej zatrzymuje się pociąg jadący do Bukaresztu. W tłumie oczekujących znajduje się 20 dobrze zbudowanych, wysportowanych mężczyzn. To członkowie „Orła Białego” – pierwsi rugbiści z Polski, którzy wyjechali na mecz międzynarodowy. Zmierzali do Rumunii.
Podróż była trudna. Brak wolnych miejsc siedzących sprawił, że reprezentanci stali w przedziałach lub w wąskim korytarzu. Wreszcie 19 kwietnia 1924 r., po około 40 godzinach podróży, Polacy dotarli do celu. W Bukareszcie przyjęto ich bardzo serdecznie. Gospodarze zadbali zarówno o podniebienie, serwując obiad i oferując zakwaterowanie. Na placu gry, prócz ćwiczeń fizycznych, trwały zażarte dyskusje na temat przeciwnika i meczowej taktyki. Jaką siłą dysponowali Rumunii? Czy mieliśmy kogo się obawiać? Okazało się, że tak.
Rugby przywieźli do Rumunii studenci powracający do kraju z Francji. To tam poznali zasady rozgrywek. Wizję gry i treningi w całości wzorowali na „Trójkolorowych”. Przez kilka lat ich reprezentacja nie dawała rady przeciwnikom, ale z każdej porażki wyciągano wnioski i w końcu, w 1923 r., nastąpił przewrót: Rumunia zaczęła wygrywać mecze.
Mecz z Rumunami planowano rozegrać w Niedzielę Wielkanocną, 20 kwietnia 1924 r. O godzinie 16.30 zawodnicy wybiegli na boisko. Ich starcie przyciągnęło sporą liczbę widzów. Niektórzy twierdzą, że wokół stadionu zgromadziło się blisko 6000 osób.
Na boisku dominowali gospodarze. Po pierwszej połowie Rumuni prowadzili 21:0. Grali mądrze i konsekwentnie. A Polacy? Zabrakło im zgrania, doświadczenia i zdecydowania. Ich taktyka opierała się głównie na defensywie.
Mecz zakończył się porażką Biało-Czerwonych 46:0. Polacy zapłacili frycowe i – podobnie jak Rumuni kilka lat wcześniej – w ten sposób rozpoczęli naukę, której efekty miały być widoczne dopiero za parę lat.
Rugby w Polsce po II wojnie światowej
Dwa lata później rozwój rodzimego rugby nieco się zatrzymał. Przewrót majowy sprawił, że drużyny, funkcjonujące przecież przy jednostkach wojskowych, musiały zawiesić działalność.
Brakowało też centralnego związku sportowego. Powstał on dopiero w 1957 r. Od tego momentu rugby w Polsce zaczęło się odradzać. Z Czechosłowacji ściągnięto trenera Alfonsa Zedę, który szkolił instruktorów. W 1957 r. wyłoniono pierwszego mistrza kraju – był nim warszawski AZS AWF. Rok później, 24 sierpnia 1958 r., reprezentacja Polski rozegrała pierwsze spotkanie. W Łodzi, w obecności 3000 widzów, pokonała NRD. „Dziennik Łódzki” w krótkiej notce napisał nieco uszczypliwie: Spotkanie Polska–NRD zakończyło się niespodziewanym zwycięstwem Polski 9:8. Jeżeli w przyszłości odbywać się będą w Łodzi częściej poważne mecze w rugby, kto wie, czy ta dyscyplina sportu nie zdobędzie sobie prawa obywatelstwa.
Zdobyła. Dziś Polacy grają w rugby. Choć nad popularyzacją tego pięknego sportu musimy jeszcze popracować.