Rozmowa z Michałem Pasiutem – srebrnym medalistą Igrzysk Europejskich Kraków-Małopolska 2023 w kajakarstwie slalomowym (drużynowo)
Sprawił pan sobie niezły prezent…
Nieraz słyszy się o sportowcach, którzy wygrali zawody w urodziny, i ja też zawsze o tym marzyłem. Dzięki temu lepiej się je pamięta. Podczas Igrzysk Europejskich na trybunach siedzieli moja mama, tata, brat z żoną, dużo znajomych, z którymi trenowałem w trakcie całej kariery sportowej.
Moja mama bardzo emocjonalnie podchodzi do każdych zawodów. Szczególnie kiedy jest nad brzegiem rzeki i może mnie obserwować. Cieszy się z moich medali, jest moim największym kibicem. Zawsze pojawiają się u niej łzy szczęścia. Tata wspiera mnie równie mocno, przejmuje się startami, jest dumny z medali, ale on przeżywa to skrycie.
Liczył pan na sukces?
Przez cały sezon, w którym odbywały się igrzyska, borykałem się z kontuzjami. Miałem nieco słabszą formę. Ale startowałem w ekipie, z którą w 2018 r. zdobyliśmy dwa medale podczas mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Płynęliśmy na swoim torze, dlatego towarzyszyła nam dość duża pewność siebie. Myślę, że każdy z nas jechał na igrzyska z myślą, że możemy przywieźć z nich medal. Ranga zawodów dodatkowo podnosiła naszą motywację. I ekscytację. Na początku, tuż po swoim przejeździe, byłem trochę sfrustrowany. Dotknąłem bramki i wydawało mi się, że jestem jedynym zawodnikiem, który zawiódł. Ale po analizie okazało się, że tak naprawdę uratowałem zespół. Wyszedłem obronną ręką z bardzo trudnej sytuacji. Gdybym ominął bramkę i musiał do niej wracać, straciłbym dużo czasu.
Jak wspomina pan początki kariery sportowej?
Mając kilkanaście lat, jeździłem na Przehybę na zimowe obozy treningowe. Podjeżdżało się pod górę, zakładało plecak (który gdy byliśmy dziećmi, był większy od nas), brało się narty i wychodziło do schroniska. Tam byliśmy skoszarowani. Podczas obozu zdobywaliśmy okoliczne szczyty, a także doświadczenie w roli biegaczy narciarskich. To były początki mojej kariery sportowej. Wycieczki górskie zwiększają wytrzymałość organizmu. Dzięki obozom przygotowawczym mogę również dziś, w wieku 32 lat, budować wydolność przed sezonem. Na Przehybę jeździłem z kadrą makroregionu, czyli z zawodnikami różnych klubów z danego regionu.
W pańskich dziecięcych latach aktywność fizyczna dzieci była czymś naturalnym?
Do dziś wspominam zabawy, wycieczki, różne śmieszne rzeczy, jakie się robiło z chłopakami. Urodziliśmy się w latach 90. Telefony komórkowe, laptopy nie były wtedy tak powszechne. Czas między treningami próbowaliśmy sobie urozmaicić na własną rękę. Trenerzy nie zawsze byli z tego zadowoleni. Budowaliśmy skocznie ze śniegu, skakaliśmy w zaspy z wysokości pierwszego piętra, potrafiliśmy połamać narty, sprzęt. Ganialiśmy się po lesie, rzucając w siebie różnymi przedmiotami. Bawiliśmy się w policjantów i złodziei, co było bardzo ekscytujące. Trener Zbigniew Bobrowski próbował nas jakoś ukrócić, zapędzić do pokoi, bo my w ogóle nie chcieliśmy w nich siedzieć. Byliśmy oburzeni, kiedy po obiedzie kazał nam leżeć przez 40 minut w łóżkach, żeby posiłek dobrze się strawił. Dziś dzieciaki między treningami chętnie siedzą w pokojach. Żyjemy w dobie smartfonów, laptopów. Rolą trenera jest odciągnąć młodzież od monitorów i przekonać do różnych aktywności. Czasy, kiedy dzieci same musiały zadbać o to, żeby się nie nudzić, już pewnie nie wrócą.
Michał Pasiut (ur. 29 czerwca 1991 w Nowym Sączu) – kajakarz górski, srebrny (2018) i brązowy (2019) medalista mistrzostw świata w slalomie drużynowo, wicemistrz Europy z 2018 r. Były zawodnik KS Start Nowy Sącz (obecnie AZS AWF Kraków). Młodzieżowy mistrz świata w konkurencji K1 drużynowo z 2014 r. Srebrny medalista Igrzysk Europejskich 2023.