Home » Wielkie chwile » Justyna Kowalczyk. Wojowniczka na złotych nartach

Justyna Kowalczyk. Wojowniczka na złotych nartach

Stworzona do biegania na nartach, dwukrotna mistrzyni olimpijska, dwukrotna złota medalistka mistrzostw świata i czterokrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli Justyna Kowalczyk (ur. 1983) od dziecka była ambitna i uparta, choć początkowo sport nie zajmował najważniejszego miejsca w jej życiu. Uczyła się doskonale, uwielbiała czytać i pisać, a jej domeną były nauki humanistyczne. Myślała o tym, by w przyszłości zostać prawnikiem lub lekarzem. Jej siostra Ilona i brat Tomasz wybrali medycynę, druga siostra Wioletta – polonistykę (tak jak mama Justyny), ona natomiast zdecydowała się na karierę profesjonalnego sportowca.

Jej nieprzeciętny talent do jazdy na nartach został dostrzeżony przez Stanisława Mrowcę, trenera klubu Maraton z Mszany Dolnej. Długo przekonywał Justynę, by profesjonalnie rozwijała swój narciarski potencjał. Zgodziła się rozpocząć naukę w szkole sportowej, ale pod jednym warunkiem… musi najpierw wygrać mistrzostwa Polski młodzików! Zadanie było arcytrudne, bo do zawodów zostało raptem kilka miesięcy, a ona nigdy wcześniej nie biegała na nartach ani stylem dowolnym, ani klasycznym. Wszystkiego trzeba było nauczyć się od podstaw i to w ekspresowym tempie. Swoje pierwsze szlify zdobywała na sierpniowym zgrupowaniu szkoleniowym nad Jeziorem Rożnowskim, z którego wróciła cała poobijana, co było efektem upadków na rolkach. Na Mistrzostwach Polski Młodzików w Ustrzykach Dolnych (1998), zdobyła jednak pierwsze miejsce!. To młodzieńcze zwycięstwo przesądziło o rozpoczęciu nauki i treningów w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Prawdziwą zaś rewolucję w jej sportowej karierze przyniosła współpraca z trenerem Aleksandrem Wierietielnym, zapalonym biathlonistą, któremu bezgranicznie zaufała, a on drogą tytanicznej pracy poprowadził ją na sportowe szczyty. Rocznie trenowała ok. 1200 godzin, bolało ją całe ciało, ale ból był czymś nieodzownym do osiągnięcia maksymalnej odporności i wytrzymałości – aż do stanu, w którym „głowa potrafi oszukać ciało”.

Justyna była nieugięta, za wszelką cenę dążyła do sportowej doskonałości. W sezonie 2001/2002 jako dziewiętnastolatka zadebiutowała w Pucharze Świata – zajęła 30. miejsce we włoskim Asiago i zdobyła pierwsze punkty w klasyfikacji generalnej. Już w 2003 r. sięgnęła po srebro na mistrzostwach świata juniorów w Sollefteå, trzy lata później wywalczyła złoto podczas mistrzostw świata młodzieżowców w Kranj, i to w dwóch konkurencjach (10 km techniką klasyczną oraz 2 × 7,5 km na dochodzenie). W 2005 r. zwyciężyła na Uniwersjadzie w Innsbrucku w biegu na 15 km. W tym samym roku pokazała wielką klasę na mistrzostwach świata w Oberstdorfie, na dystansie 30 km stylem klasycznym. Do mety dotarła jako czwarta, osiągając najlepszy wynik w historii startów polskich biegaczek narciarskich w zawodach tej rangi. Ten właśnie bieg wspominała jako jeden z najlepszych w swoim życiu.

Niestety wkrótce potem Justyna przeżyła prawdziwy wstrząs – ogłoszono jej dwuletnią dyskwalifikację z powodu pozytywnego wyniku badań antydopingowych. W jej organizmie wykryto deksametazon, który zażyła dwa dni z rzędu z powodu bólu ścięgna Achillesa jako lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Ostatecznie karę ograniczono do roku, a sąd uznał sportsmenkę za niewinną. Wówczas z jeszcze większą determinacją ruszyła do walki, zdobywając brązowy medal w biegu na 30 km stylem dowolnym na igrzyskach olimpijskich w Turynie (2006). Był to pierwszy w historii polskiego sportu olimpijski krążek w biegach narciarskich! Trzy lata później na mistrzostwach świata w Libercu wywalczyła trzy medale – dwa złote (w biegu łączonym na 15 km oraz w biegu na 30 km stylem dowolnym) oraz brązowy (w biegu na 10 km stylem klasycznym).

Na swe tryumfy Justyna pracowała bez wytchnienia, czego dowodem są przedolimpijskie treningi w austriackim Ramsau. Dla przykładu: 23 czerwca 2009 r. o godzinie 5.30 góralka z Kasiny Wielkiej rozpoczyna swą codzienną zaprawę. Najpierw biegnie pustą drogą przez 45 minut, później ćwiczy na desce Heidena techniką łyżwową. Po śniadaniu kolejką linową dostaje się na lodowiec Dachstein (2700 m n.p.m.), by tam o 8.20 rozpocząć trzygodzinną zaprawę narciarską. Kowalczyk rusza na trasę i niknie. Wiatr, mgła, śnieżyca. Mniej więcej co dwadzieścia minut, coraz bardziej ośnieżona, wyłania się zawodniczka, trener podaje ciepły płyn lub energetyczny batonik, ona rusza dalej. Po godzinie zmiana nart i techniki biegu. Teraz będzie łyżwowanie, utrudnione padającym nieustannie śniegiem. […] Znowu zmiana nart i powrót do klasyka. Po przerwie obiadowej i drzemce Justyna po raz trzeci gotuje się do walki ze swoim ciałem – tym razem o godzinie 16.00 pnie się na rowerze coraz wyżej i wyżej do stacji kolejki linowej, a potem biega jeszcze przez 45 minut. Dopiero wieczorem przychodzi krótki czas wytchnienia. Justyna chłonie przywiezione ze sobą książki, bo to jej ulubiona forma odprężenia. Musi jednak iść wcześnie spać, bo nazajutrz pobudka o piątej rano i ten sam kołowrót zadań hartujących ciało i ducha.

Tak dzień po dniu przez wiele miesięcy narciarka sposobiła się do igrzysk olimpijskich w Vancouver (2010). Pierwszą konkurencję – bieg na 10 km – zakończyła na piątej pozycji. Dla niezwykle ambitnej i upartej Polki było to rozczarowanie, bo w jej przypadku w grę wchodziła tylko walka o medale, dalsze miejsca się nie liczyły. Brąz zdobyła w biegu łączonym (7,5 km techniką klasyczną oraz 7,5 km dowolną), a srebro – w sprincie. Ostatni bieg, na dystansie 30 km, przerodził się w niesamowicie emocjonujący pojedynek między nią a Marit Bjørgen.

Zostały tylko najlepsze, wśród nich cztery Norweżki. Justyna biegnie z nimi krok w krok – relacjonował Szymon Krasicki. – Zaczyna się ostatnie pięć kilometrów, wszystkie Norweżki biegną ławą i nagle do przodu wyskakuje Bjørgen. Zanim Justyna obiegła bokiem trzy jej rodaczki, ta zyskała już przewagę kilkunastu metrów. Wydawało się, że w tym momencie już zdecydowały się losy złotego medalu. Wszak we wszystkich poprzednich biegach Bjørgen była lepsza od Kowalczyk. Ona jednak nie rezygnuje, przyspiesza, stara się dogonić Norweżkę. […] Obie wpadają na stadion tuż obok siebie, do mety zostało jeszcze niespełna dwieście metrów równej jak stół trasy, tu już się nie biegnie, najszybszy sposób to odepchnięcia kijkami. Obie rywalki suną do mety ramię w ramię, żadna nie zyskuje ani centymetra. Nie darmo jednak Kowalczyk w lecie, trenując na rolkach, ciągnęła za sobą oponę samochodową. Jest silna. Ostatnia prosta i zyskuje nad Norweżką centymetr, dwa, metr… Wygrywa o ułamek sekundy. Polka zdobywa złoty medal olimpijski!

Justyna nie spoczęła na laurach. Mimo trwających całe dnie treningów i ciągłych wyjazdów na zawody podjęła się napisania rozprawy doktorskiej pod kierunkiem prof. Szymona Krasickiego. Było to studium przypadku – jej własnego, stworzone na podstawie skrupulatnie czynionych każdego dnia notatek treningowych (sto rodzajów treningów stosowanych w różnych proporcjach i zmiennych wymiarach czasowych) i odpowiednio przetworzonych za pomocą naukowej metody składowych głównych. Egzamin doktorski zdała z wyróżnieniem, a obrona rozprawy Struktura i wielkość obciążeń treningowych biegaczek narciarskich na tle ewolucji stosowanej techniki biegu zakończyła się sukcesem.

Na igrzyska olimpijskie w Soczi (2014) Justyna Kowalczyk pojechała z pękniętą kością śródstopia. Poważnej kontuzji nabawiła się tuż przed wyjazdem treningowym w Alpy, uderzając stopą w nogę stołu z tak wielkim rozmachem, że ta „spuchła niczym bania” i „nie mieściła się w żadnym bucie”. Nie poddała się jednak i zamiast iść do szpitala, rzuciła się w wir przygotowań do olimpijskiego startu. Zimną krew zachował też jej trener Wierietielny, który przygotował specjalny zestaw ćwiczeń dla kuśtykającej, lecz niewyobrażalnie zdeterminowanej Justyny. Komisja Medyczna FIS zezwoliła na zastosowanie w jej przypadku tzw. blokady, dzięki czemu w dniu zawodów nie czuła bólu, ale też i własnej stopy, co zapowiadało trudności w pokonaniu trasy wyścigu.

Pierwszą konkurencję, czyli bieg łączony, polska narciarka zakończyła na szóstym miejscu. Najszybsza okazała się jej główna rywalka – Norweżka Marit Bjørgen, która zapowiedziała, że zdobędzie w Soczi sześć złotych krążków. Justyna zachowała jednak spokój i z całych sił sposobiła się do biegu na dystansie 10 km techniką klasyczną. Od razu objęła prowadzenie – odsłaniał kulisy wyścigu Szymon Krasicki. […] Z każdym kilometrem jej przewaga się powiększała. Za jej plecami trwała walka o pozostałe dwa medale. Początkowo były to Norweżki. Próbując dotrzymać kroku Justynie, kolejno odpadały jednak z rywalizacji. Sensacją była Marit Bjørgen, ona też nie mogła nadążyć, zmordowana tempem liderki biegu nie znalazła się nawet na medalowym podium. […] Justyna Kowalczyk […], choć biegła ostatkiem sił, swoim zwyczajem nie zwalniała do samego końca. Po biegu przyznała: „Na ostatniej prostej nic nie widziałam, tylko majaczącą metę”. Biorąc górę nad bólem i ograniczeniami własnego ciała, wygrała wyścig o złoto olimpijskie! W Soczi startowała również w biegu sztafetowym (4 × 5 km) zakończonym przez Biało-Czerwone zdobyciem siódmego miejsca. Natomiast w sprinterskim biegu drużynowym (6 × 1500 m) wraz z Sylwią Jaśkowiec osiągnęły wysoką piątą pozycję. Niemniej ostatniej konkurencji – biegu na 30 km – nie dane było Justynie dokończyć, bo uderzona nartą przez jedną z rywalek w kontuzjowaną stopę, nie mogła już biec dalej. Jednak Soczi okazało się dla niej miejscem wielkiego tryumfu – odniosła tu bezprecedensowe zwycięstwo, w teorii – niemożliwe, w praktyce – osiągalne dzięki wyjątkowemu hartowi ducha.

Podczas swej sportowej kariery Justyna Kowalczyk stała się niepodzielną królową polskich nart, która dokonała rzeczy fenomenalnych jako pięciokrotna medalistka olimpijska, ośmiokrotna medalistka mistrzostw świata i czterokrotna zwyciężczyni prestiżowego cyklu Tour de Ski. Cztery razy wygrała klasyfikację generalną Pucharu Świata, w tym trzy razy z rzędu sięgnęła po Kryształową Kulę, co do tej pory udało się dokonać tylko jej oraz Fince Marjo Matikainen. Jest trzecią po Irenie Szewińskiej i Otylii Jędrzejczak Polką, która wywalczyła trzy medale olimpijskie na jednych igrzyskach, a do tego pierwszą i jedyną reprezentantką Polski, która zdobyła tytuł mistrzyni na zimowych igrzyskach olimpijskich (tej sztuki dokonał przed nią tylko tylko Wojciech Fortuna).


Źródła:

  • K. Wolnicki, Złota Justyna. Prawdziwa historia królowej nart, Warszawa 2014.
  • B. Chruścicki, Justyna Kowalczyk. Królowa śniegu, Kraków 2014.
  • Justyna Kowalczyk. Utalentowana gaduła [wywiad].
  • Biografia Justyny Kowalczyk.
  • D. Ludwiński, Królowa nart, [w:] tegoż, Droga do Justyny Kowalczyk. Historia biegów narciarskich, Kraków 2014.
  • Życiorys Justyny Kowalczyk.
  • J. Kowalczyk, Wprowadzenie do indywidualnego studium: z Kasiny po olimpijskie medale, [w:] Narciarstwo biegowe, red. S. Krasicki, Kraków 2010.
  • Film szkoleniowy Z Kasiny po olimpijskie złoto, realizacja: S. Krasicki, R. Musiałek, PZN, MSiT, 2010.
  • Justyna Kowalczyk.
  • S. Krasicki, Narciarskie pasje. Olimpijskie opowieści, Kraków 2022, s. 270.

 

Skip to content