Niektóre wydarzenia sportowe, drużyny, trenerzy i zawodnicy przechodzą do historii i są wspominani jeszcze przez lata przez specjalistów, komentatorów oraz po prostu fanów. W przypadku polskiej piłki nożnej taką niedoścignioną legendą są tzw. Orły Górskiego.
Selekcjoner Kazimierz Górski urodził się i wychował we Lwowie, był zawodnikiem lwowskich klubów: RKS-u, Spartaka oraz Dynama. Słynny polski szkoleniowiec sam nie zrobił wielkiej kariery jako piłkarz, przeszkodził mu w tym m.in. wybuch drugiej wojny światowej. Po wojnie Górski przeprowadził się do Warszawy i zaczął grać w Legii Warszawa. Oficjalnie karierę sportową zakończył w 1953 r. Został wtedy asystentem pierwszego trenera Legii, Wacława Kuchara, a już kilka lat później prowadził drużynę samodzielnie. Odniósł z nią spore sukcesy – zdobył wicemistrzostwo Polski w 1960 r. oraz trzecie miejsce w Ekstraklasie. W 1970 r. zaproponowano mu prowadzenie reprezentacji i chociaż na początku nie zapałał entuzjazmem do tego pomysłu, to współpracował z nią do 1976 r. – i były to jedne z najlepszych lat polskiego futbolu.
Wyzwania i sukcesy
Sukcesy Orłów zaczęły się od meczu ze Szwajcarią w 1971 r. Pierwsze 45 minut nie poszło dobrze i zirytowany słabą grą zespołu Górski powiedział w szatni kilka ostrych słów. Poskutkowało – spotkanie zakończyło się wynikiem 4 : 2 dla Polski. Olbrzymią szansą dla naszych piłkarzy był wyjazd na olimpiadę w Monachium w 1972 r. Jednak chyba nawet najwięksi optymiści nie spodziewali się, że reprezentacja dojdzie aż do finału. W ostatnim starciu drużyna miała zmierzyć się z Węgrami, z którymi nie udało jej się wygrać już od dłuższego czasu. Pierwsza połowa meczu zakończyła się wynikiem 0 : 1 dla przeciwników. Górski w trakcie przerwy stwierdził spokojnie: Nie przejmujcie się, jesteście lepsi, wynik przyjdzie sam. I rzeczywiście: w drugiej części spotkania Kazimierz Deyna strzelił dwie bramki, a Polska zdobyła złoty medal. Deyna – z wynikiem łącznie dziewięciu goli – został też królem strzelców olimpiady.
Zwycięski remis i mecz na wodzie
Na kolejny duży sukces Orłów Górskiego nie trzeba było długo czekać. Polska reprezentacja w 1974 r. otarła się o złoto na mistrzostwach świata w Niemczech. Rozegrała serię meczów, które przeszły do legendy: najpierw wygrana 2 : 0, a potem słynny „zwycięski” remis 1 : 1 z Anglią w eliminacjach. Niezwykłym kunsztem popisał się w nim bramkarz Jan Tomaszewski. Po tym spotkaniu nazwano go człowiekiem, który zatrzymał Anglię, a przecież grał w… rękawicach malarskich. Dzięki osiągniętemu wynikowi naszej drużynie udało się awansować do finałów. Zatrzymała ją dopiero reprezentacja RFN. Do tej pory ten mecz budzi kontrowersje, bo tak na prawdę nie powinien zostać rozegrany ze względu na złe warunki panujące na boisku. Przed rozpoczęciem spotkania nad Frankfurtem przeszła gigantyczna burza i woda kompletnie zalała murawę. Piłkarze ślizgali się, wpadali w błoto, namoknięta piłka sama się zatrzymywała. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0 : 1 dla RFN. Finał mundialu pozostał poza zasięgiem, lecz przed nami był jeszcze mecz o trzecie miejsce z Brazylią. Rozegrano go na olimpijskim stadionie w Monachium, który najwyraźniej przynosił naszej reprezentacji szczęście – Polacy pokonali Brazylię 1 : 0. Zwycięską bramkę strzelił Grzegorz Lato. Zdobył on tytuł króla strzelców turnieju z wynikiem siedmiu goli, a tuż za nim w klasyfikacji uplasował się Andrzej Szarmach (pięć bramek). Nasza drużyna została też uznana przez tygodnik „Kicker” za najskuteczniejszy team turnieju. Po mundialu w kraju zapanowała prawdziwa euforia, a tłumy na ulicach witały piłkarzy niczym bohaterów.
Zawiedzione nadzieje
Zawodnicy wielokrotnie podkreślali, jak duży wpływ miał na nich trener: był sprawiedliwy, obiektywny, dobrze ich rozumiał i potrafił stworzyć z nich drużynę. Opinię tę potwierdził kolejny sukces Orłów: srebrny medal na olimpiadzie w Montrealu w 1976 r. Polska opinia publiczna potraktowała go jednak, co może zaskakiwać, jako porażkę. Przed wyjazdem na igrzyska apetyty były spore – w końcu nasza drużyna miała bronić złota. Reprezentacja dotarła do finału, co prawda nie bez drobnych problemów po drodze (np. bezbramkowego remisu z dość słabą Kubą), ale w ostatnim meczu przegrała z NRD 1 : 3. Odbiło się to na zawodnikach, którzy w „rewanżu” doświadczali rozmaitych złośliwości – dla przykładu w trakcie odprawy celnej po powrocie do kraju poddano ich niezwykle dokładnej rewizji, musieli także opłacić cło za kupione w Kanadzie towary.
Zniechęcony wszechobecną krytyką Górski postanowił zrezygnować z prowadzenia reprezentacji i wyjechał do Grecji. Po latach przyznał, że żałował tej decyzji. Jednak dzięki złotej erze Górskiego do historii przeszły takie nazwiska jak Lato, Szarmach, Gadocha, Kasperczak, Deyna czy Gorgoń. Kto z nas nie słyszał też jego słynnych fraz: Piłka jest okrągła, a bramki są dwie czy Piłka to prosta gra. Nie potrzeba do niej filozofii?