Home » Wielkie chwile » Polskie tryumfy z Monachium, Pekinu i Londynu

Polskie tryumfy z Monachium, Pekinu i Londynu

Pchnięcie kulą to jedna z najstarszych konkurencji olimpijskich: pojawiła się już na pierwszych nowożytnych igrzyskach w 1896 r., kobiety rywalizują natomiast od 1948 r. Przez wiele lat ta dyscyplina była zdominowana przez amerykańskich sportowców, ale i nasi rodacy odnosili w niej wielkie – i dość niespodziewane – sukcesy.

Władysław Komar na igrzyskach olimpijskich w Monachium w 1972 r.
Źródło: Pressefoto Baumann / East News

Niegrzeczny chłopiec polskiego sportu

Pierwszym z nich był Władysław Komar, sportowiec, aktor, nazywany niesfornym dzieckiem polskiego sportu – słynął z dużego uroku osobistego, lecz miał talent do pakowania się w kłopoty i mówienia rzeczy, których mówić się nie powinno. Komar urodził się 11 kwietnia 1940 r. w rodzinie o silnych tradycjach sportowych – jego ojciec reprezentował Litwę w biegach przez płotki, a matka była rekordzistką i mistrzynią Polski w pchnięciu kulą. Jednak Władysław długo szukał swojej sportowej drogi. Ze względu na imponujące warunki fizyczne zapowiadał się na całkiem niezłego boksera, trafił nawet do reprezentacji Polski, ale po ciężkim nokaucie musiał zakończyć swoją przygodę z tą dziedziną sportu. Namówiony przez ówczesnego prezesa PZLA, Witolda Gerutto, zaczął trenować pchnięcie kulą i to okazało się strzałem w dziesiątkę.

Nadzieje na medal

Komar był polską nadzieją na medal już na igrzyskach w Tokio w 1964 r., ale zajął tam dopiero 9. miejsce. Jak sam później opowiadał, zgubiły go zbytnia pewność siebie, odpuszczanie treningów oraz zamiłowanie do imprez i alkoholu. Na igrzyskach w Meksyku w 1968 r. zajął lepsze miejsce: szóste, czyli wciąż poza podium. Występ w Monachium w 1972 r. był trzecim podejściem Komara do igrzysk. Wiedział, że jeśli i tym razem zawiedzie, to najprawdopodobniej nie dostanie już kolejnej szansy. Od 36 lat niekwestionowaną potęgą w pchnięciu kulą byli Amerykanie. Kulomioci z USA tylko dwukrotnie w historii igrzysk nie zdobyli złotego medalu w tej konkurencji, a od 1948 r. panowali już niepodzielnie – sięgnęli po sześć złotych krążków z rzędu.

Przed rozpoczęciem właściwych zawodów zaczęła się wojna psychologiczna. Komar próbował podkopać pewność siebie przeciwników. Podczas treningów uzyskiwał wyniki bliskie rekordowi świata, tyle tylko, że – jak później przyznał – przynosił na stadion własne kule, z których jedna była lżejsza od pozostałych (standardowo kule używane przez dorosłych zawodników ważą 7,26 kg). Rywale byli zdumieni, bo spodziewali się po naszym zawodniku najwyżej przeciętnych wyników. Jednak już w trakcie zawodów wszyscy mieli równe szanse. Komar całą swoją energię skumulował w pierwszej próbie. Pchnięcie było wspaniałe, a wynik 21,18 m dał mu prowadzenie. Amerykanie próbowali go dogonić. Najlepszy z nich, George Woods, był bardzo bliski osiągnięcia polskiego kulomiota: trafił w znacznik, którym oznaczono rezultat Polaka, ale zabrakło mu centymetra. Komar sprawił wszystkim ogromną niespodziankę, zdobywając złoty medal.

Drugie złoto dla Polski

W 2012 r. w Londynie Tomasz Majewski po raz drugi wygrał olimpijski konkurs pchnięcia kulą.
Źródło: Piotr Piwowarski / SE / East News

Przez lata polska lekkoatletyka nie mogła się doczekać następcy mistrza olimpijskiego z Monachium. Na kolejne złoto w pchnięciu kulą trzeba było poczekać 36 lat. Nadzieje rozbudził dopiero Tomasz Majewski. Urodzony 30 sierpnia 1981 r. Majewski swoją przygodę ze sportem rozpoczął od koszykówki, pchnięciem kulą zainteresował się dość późno, a pierwsze sukcesy zaczął odnosić dopiero pod koniec liceum. Okazało się jednak, że ma niespotykany talent. Wygrywał złote medale na mistrzostwach Europy i bił rekordy Polski, ale do historii polskiego sportu przeszedł jako podwójny złoty medalista olimpijski. Wystąpił na igrzyskach w Atenach w 2004 r. i zajął tam 18. miejsce, lecz już wtedy uprzedzał, że na następnych igrzyskach będzie miał apetyt na więcej. W 2008 r. nie jechał wprawdzie do Pekinu jako faworyt, niemniej wiadomo było, że jest w dobrej formie. W eliminacjach do konkursu pobił swój rekord życiowy, co dodało mu pewności siebie. W finale nie miał sobie równych i zwyciężył w pięknym stylu z wynikiem 21,51 m.

Majewskiemu marzył się też sukces na kolejnych igrzyskach w Londynie, chociaż przed samym występem starał się raczej studzić emocje, podkreślając, że pchnięcie kulą to dyscyplina, w której trudno przez długi czas utrzymać tak wysoką formę. Lecz i tym razem pewnie awansował do konkursu, a w finale uzyskał 21,89 m i obronił tytuł, zostając pierwszym w historii Europejczykiem, który tego dokonał. Drugiego w klasyfikacji Davida Storla wyprzedził o 3 cm. Majewski po raz ostatni wystąpił na olimpijskim stadionie w 2016 r. w Rio de Janeiro, gdzie zajął 6. miejsce. Wkrótce potem oficjalnie zakończył karierę sportową.

Sztafeta pokoleń

Niestety, Władysław Komar nie miał szans kibicować Tomaszowi Majewskiemu, kiedy ten odnosił swoje największe sukcesy, ponieważ zginął tragicznie w wypadku samochodowym w 1998 r. Jednak obu naszych mistrzów oprócz postury i znakomitych warunków fizycznych (ponad 2 m wzrostu), które z pewnością ułatwiły im uprawianie tego sportu, łączyły też inteligencja, poczucie humoru, dystans do siebie oraz przekonanie, że niezależnie od trudności warto ciężko pracować, żeby w końcu odnieść sukces, nawet mimo początkowych problemów i niepowodzeń.

 

Skip to content