Home » Wielkie chwile » Polskie Złotka – siatkarskie mistrzynie Europy 2003 i 2005

Polskie Złotka – siatkarskie mistrzynie Europy 2003 i 2005

Gdy w 2003 r. polska reprezentacja siatkarek wyruszała na mistrzostwa Europy do Turcji, nikt się nie spodziewał, że zdobędzie najwyższe trofeum i okryje się sławą, zyskując chlubne miano „polskich Złotek”. Od ponad 30 lat medale znajdowały się przecież poza zasięgiem żeńskiej kadry narodowej, a na mistrzostwach świata w Niemczech w 2002 r. Biało-Czerwone odpadły już po pierwszej fazie grupowej. W tym trudnym dla polskiej siatkówki czasie, gdy Polski Związek Piłki Siatkowej pogrążony był w głębokim kryzysie finansowym i gdy na wszystko brakowało pieniędzy, a sponsorzy wycofywali się jeden po drugim, na ratunek polskiej drużynie przyszedł człowiek odważny i pewny swego, o stalowych nerwach i rozbrajającym poczuciu humoru. Mowa o Andrzeju Niemczyku – trenerze z ogromnym doświadczeniem i zagranicznymi sukcesami.

Siatkarska rewolucja

Na stworzenie i przygotowanie polskiej drużyny do mistrzostw Europy w Turcji trener miał zaledwie kilka miesięcy. Zaczął od podróży po Polsce w poszukiwaniu najlepszych kandydatek do kadry. Stawiał zarówno na doświadczone zawodniczki, jak i na świetnie zapowiadające się debiutantki. Stworzył w ten sposób doskonałą siatkarską drużynę. Znalazły się w niej wschodzące gwiazdy sportu – zadziorna Katarzyna Skowrońska, niezawodna Agata Mróz, utalentowana rozgrywająca Izabela Bełcik i grająca już w lidze włoskiej Małgorzata Glinka. Sportowe wyzwanie przyjęły też: Dorota Świeniewicz, Magdalena Śliwa, Maria Liktoras, Dominika Leśniewicz, Joanna Mirek, Małgorzata Niemczyk (córka trenera), Aleksandra Przybysz i Anna Podolec.

Dla Niemczyka były niczym nieoszlifowane diamenty, a on dla nich tym, który pokazywał, jak zwyciężać. Potrzebowałyśmy takiego człowieka – wspominała Magdalena Śliwa – żeby wyciągnął z nas trochę wiary, złości, może nawet bezczelności. Żebyśmy uwierzyły w to, że umiemy grać w siatkówkę i wygrywać z potęgami. Trener traktował zawodniczki po ojcowsku, imponował im i budził szacunek, był bezpośredni i szczery, cenił pracowitość. Jego dziwne ćwiczenia i zagrywki wydawały się przyszłym „Złotkom” banalnie proste, choć w istocie miały głęboki sens, jak przyznawała Katarzyna Skowrońska. Z kolei Małgorzata Glinka – przyszła gwiazda światowej siatkówki – widziała w Niemczyku wytrawnego znawcę kobiecej natury: Miał do nas znakomite podejście. Mówił nam, że mamy nie tylko dobrze grać, ale też dobrze wyglądać i dbać o siebie. […] Myślałam sobie: „Boże, o co tutaj chodzi?”. Pierwszy raz trener każe mi robić makijaż i paznokcie na mecz. Teraz już wiem, co chciał osiągnąć. Kobieta, która ładnie wygląda, jest w końcu pewniejsza siebie. A wtedy staje się także groźniejsza dla rywalek, wpędza je w kompleksy, odbiera im spokój i panowanie nad sobą.

Sportsmenki nigdy nie były dla Niemczyka „robotami do zdobywania punktów”. Zawsze brał pod uwagę ich potrzeby psychiczne. Pozwalał, aby na zgrupowania zabierały ze sobą dzieci, a drakońskie treningi rekompensował dyskotekową zabawą. Sport to przecież radosna rywalizacja, a nie przymus połączony z wojskowym drylem. Andrzej podszedł do nas jak do kobiet, a nie robotów – wspominała Małgorzata Glinka. Na boisku był srogi i zdecydowany, budził respekt. Po meczach był jednak dobrym człowiekiem, który w ramach relaksu robił nam ogniska integracyjne, bo wiedział, że nie żyjemy samą siatkówką.

Do Turcji po złoto

Na mistrzostwa Europy w 2003 r. Polki ruszyły pełne optymizmu, w dobrej formie. Trener Niemczyk nie wywierał presji, tłumaczył im, że jadą po to, by zagrać jak najlepiej mecz po meczu i małymi krokami zbliżyć się do celu. Są faworyci, są rankingi, ale każdy turniej to coś nowego. Nie można wieszać medali na szyjach przed jego rozpoczęciem – mówiła Izabela Bełcik.

Powrót mistrzyń Europy do Warszawy, 2003 r. Fot. Kacper Pempel / REPORTER / East News

Podczas przygotowań do pierwszego meczu grupowego jedna z zawodniczek, Joanna Mirek, niespodziewanie zerwała więzadło krzyżowe w kolanie. Kontuzja okazała się poważna, a dalsza gra – niemożliwa. Zastąpiła ją Małgorzata Niemczyk, doświadczona siatkarka, która była w stanie udźwignąć ciężar wielkiego turnieju. Polki szły jak burza. Po pierwszym zwycięstwie nad silnym zespołem Holenderek pokonały Ukrainki, a potem Bułgarki. Ich najtrudniejszymi przeciwniczkami okazały się Włoszki. Należy mieć respekt przed takimi drużynami – podkreślała Magdalena Śliwa. Strach? Nie ma czegoś takiego w sporcie zawodowym. Chciałyśmy wygrać i żadna z nas się tego nie bała. Nie oddały więc meczu bez walki, choć ostateczne zwycięstwo należało do włoskiej drużyny (3 : 1). Był to jednak, jak stwierdził trener Niemczyk, najlepszy mecz, jaki dotąd zagrały na mistrzostwach: nie udało się wygrać, bo Włoszki okazały się jeszcze lepsze.

Awans do półfinału wymykał się Polkom z rąk. Ich „być albo nie być” zależało teraz od wyniku starcia Włoszek z Bułgarkami. Same sposobiły się do gry z Czeszkami, ale nie mogły oderwać wzroku od włosko-bułgarskiego pojedynku toczącego się na hali sportowej w Antalyi. Wszystkie patrzyłyśmy, jak Bułgarki walczą z Włoszkami – wspominała Izabela Bełcik. Trzymałyśmy za nie kciuki, jak tylko mogłyśmy. […] Miałyśmy zacząć rozgrzewkę w sali prasowej, gdzie też były ekrany. Żadna z nas nie mogła skupić się na rozciąganiu – oglądałyśmy. Bardzo się stresowałyśmy. Otwierała się droga do naszego snu… I stało się – sensacyjne zwycięstwo Bułgarek nad włoskimi zawodniczkami sprawiło, że przed Polkami stanęła szansa zawalczenia o medal! Upojone radością, przystąpiły z ogromną motywacją do walki z Czeszkami – i wygrały 3 : 1.

Biało-Czerwone mistrzynie Europy

W półfinale Polkom przyszło się zmierzyć z niezwyciężonymi do tej pory Niemkami. Po stronie Biało-Czerwonych zdecydowanie stanęła turecka publiczność, wciąż boleśnie przeżywająca porażkę, jaką Niemki zadały jej zespołowi. Świetnie nam się grało, ale mecz był bardzo zacięty – wspominała Izabela Bełcik. To były już inne emocje. Czułyśmy krew, wiedząc, że Włoszek i Rosjanek już nie ma w turnieju, a każdy z pozostałych zespołów ma szansę… Pierwszy set wygrały Polki, dwa kolejne – Niemki, a gdy wraz z rozpoczęciem czwartego wszystkim wydawało się, że Niemki znów będą górą, do kontrataku przystąpiła z impetem Małgorzata Glinka. Porwała za sobą całą drużynę i po zaciętej walce Niemki zostały pokonane w tie–breaku 15 : 9. Glinka, bohaterka meczu, zdobyła w nim 41 punktów. Światowe media zachwycały się jej grą, została uznana za najskuteczniejszą w turnieju. Magdalena Śliwa zaś – za najlepszą rozgrywającą.

W finale turnieju Polkom przyszło zmierzyć się z Turczynkami, które w ostatecznym starciu nie uniosły presji wywieranej przez żądnych zwycięstwa tureckich kibiców i przegrały.

I tak oto po trzech wygranych setach mistrzyniami Europy po raz pierwszy w historii piłki siatkowej zostały Polki! Sukces był oszałamiający. Polki okazały się największą sensacją mistrzostw Starego Kontynentu. Nasze „Złotka” – tak ochrzciła je prasa – z mało znanych siatkarek z dnia na dzień stały się gwiazdami wielkiego formatu uwielbianymi przez miliony kibiców – podkreśla znawca siatkówki Krzysztof Mecner. Polki upajały się zwycięstwem, chłonąc niesamowitą atmosferę Ankary świętującej starcie sportowych gigantów.

W obronie mistrzowskiego tytułu

Tytułu mistrzyń Europy przyszło „Złotkom” bronić w 2005 r. w Chorwacji. To było zadanie o wiele trudniejsze niż start w Turcji, bo silna presja mogła okazać się paraliżująca. Trener Niemczyk i tym razem okazał się znakomitym psychologiem: uświadamiał swoim podopiecznym, że „nic nie muszą, a po prostu bardzo chcą”.

Pierwszy mecz z drużyną Azerbejdżanu Polki wygrały dość łatwo, pokonując rywalki 3 : 0. Rozgromiły również Chorwatki, Rumunki i Serbki. Starcie z Niemkami było bardzo zacięte; o rozstrzygnięciu pięciosetowej walki zdecydował ostatecznie tie-break – zwycięski dla „Złotek” (15 : 13). Później przyszedł czas na mecz z Rosjankami, który okazał się jednym z najbardziej dramatycznych starć tych zawodów. Przez 2,5 godziny emocje sięgały zenitu. Najpierw wygrywały Polki, potem Rosjanki, dopiero trzymający w najwyższym napięciu tie-break (22 : 20) rozstrzygnął o ostatecznym tryumfie Biało-Czerwonych. Podczas ostatniego meczu z Włoszkami „Złotka” poradziły sobie znakomicie i zwyciężyły 3 : 1. Każda z nich pokazała swoją mocną stronę: Dorota Świeniewicz została wybrana najlepszą zawodniczką tych ME, doskonale grały Glinka, Bełcik, Skowrońska, Mróz (świetna w bloku), Milena Rosner (sprytne ataki), Mariola Zenik (cicha bohaterka finału, obrona). Świetne recenzje zebrały też zmienniczki: Sylwia Pycia, Aleksandra Przybysz i Magdalena Śliwa.

Półfinałowy mecz Polska – Rosja
na mistrzostwach Europy w 2005 r. Fot. Cornelia Kurth / REPORTER / East News

Następczynie „Złotek” w akcji

Dwukrotne zdobycie tytułu mistrzyń Europy przez polskie siatkarki pod pieczą Andrzeja Niemczyka to jedna z najpiękniejszych kart historii polskiego sportu. Minęło niemal 20 lat od tego spektakularnego sukcesu i obecna polska reprezentacja siatkarek, po okresie stagnacji i niepowodzeń, stara się podążać tą samą drogą. Pod kierunkiem Włocha Stefano Lavariniego polskie siatkarki podbiły w tym roku Ligę Narodów, zajmując trzecie miejsce. Zwycięstwa w fazie grupowej nad jednymi z najmocniejszych drużyn świata – Włoszkami i Serbkami, pokazują, że polska drużyna przeżywa swój renesans. Pozostaje więc jedynie czekać z nadzieją na dalsze sukcesy następczyń „Złotek”.


Źródła wykorzystanych w tekście cytatów:

D. Brilowski, Mistrzostwa Europy siatkarek 2003: historia „Złotek”, 20.09.2020, https://sport.tvp.pl/39231055/mistrzostwa-europy-siatkarek-2003-historia-zlotek.
M. Zdziarski, Dziewczyny z brązu, chłopaki ze złota. Rozmowy o siatkówce i nie tylko z medalistami igrzysk olimpijskich z Tokio (1964), Meksyku (1968) i Montrealu (1976), Kraków 2021.

 

Skip to content