Home » Bohaterowie sprzed lat » Zdzisław Hoffmann – polski rekordzista trójskoku, którego wciąż nikt nie pokonał

Zdzisław Hoffmann – polski rekordzista trójskoku, którego wciąż nikt nie pokonał

Nazwany przez media „kangurem ze Świebodzina” Zdzisław Hoffmann w 1983 r. zdobył w Helsinkach złoty medal mistrzostw świata, równocześnie ustanawiając rekord Polski w trójskoku (17,42 m). W tym roku minęło 40 lat od legendarnych zawodów w Finlandii, pierwszych w historii oficjalnych mistrzostw świata w lekkoatletyce. Ówczesny rekord pobił później sam Hoffmann, oddając skok o długości 17,53 m na zawodach lekkoatletycznych w Madrycie w 1985 r. Żadnemu Polakowi nie udało się go pobić.

Skok życia

Nagranie z trójskoku mężczyzn z MŚ w Helsinkach w 1983 r. (można je zobaczyć w serwisie YouTube) rozpoczyna najazd kamery na maskotkę kangura na bieżni. Chwilę później widać wypełniony po brzegi stadion i rozgrzewających się sportowców, skąpanych w promieniach sierpniowego słońca. Wieje wiatr, flagi państw uczepione krańca stadionu falują, jakby w rytm miarowych braw kibiców. Do próby przygotowuje się sportowiec w niebieskiej bluzie. Zdejmuje ją, ujawniając plakietkę z numerem startowym 871. To Willie Banks, amerykański faworyt mistrzostw.

Willie Banks, rekordzista świata, skakał sporo dalej – wspomina Hoffmann. Podczas konkursu lubił robić show, zachęcał ludzi, by go wspierali, i chciał od razu pierwszym skokiem wszystkich zaszachować.

Pewny siebie Amerykanin jeszcze nie wie, jak zaskoczy go skromny chłopak w biało-czerwonych barwach. Przed skokiem w pierwszej serii zachęca publikę do braw. Oddaje znakomitą próbę. Przy jego nazwisku pojawia się jedynka. Hoffmann opowiada: Banks od pierwszej serii prowadził, ale nie skoczył daleko, bo 17,18 m. Moja psychika była jednak wystarczająco mocna, by się tym nie przejmować. Ze skoku na skok się poprawiałem, aż w czwartej serii wyrównałem wynik Banksa. Byłem jednak drugi i trochę się wtedy wkurzyłem. Amerykanin, jak na niego, skakał słabo. Czułem, że mogę wylądować dalej, bo już byłem blisko życiówki. I w piątej próbie skoczyłem 17,35 m. Wyszedłem na prowadzenie (…). A że skakałem ostatni w serii, to Banksowi została tylko jedna próba. Prowadziłem, ale nie mogłem stracić koncentracji, bo rywal mógł spokojnie skoczyć dalej. Tyle że Banks ostatni skok spalił.

Polak już wie, że został zwycięzcą, lecz przed nim jeszcze jeden skok. W jego oczach widać skupienie i motywację, jest skoncentrowany, nie zwraca uwagi na widownię, nie prosi o oklaski. Pamiętam, że patrzyłem na siebie na ogromnym telebimie i nawet przeszedłem swój znak startowy. Wróciłem na miejsce, wystartowałem i takiej wrzawy, takich oklasków kibiców, to nigdy nie słyszałem. Na trybunach było około 55 tysięcy widzów i wszyscy bili brawo w rytm. Skoczyłem bardzo dobrze. Wiedziałem, że wynik jest dobry, ale nie mogłem doczekać się, by przy moim nazwisku pojawiła się jedynka. W końcu się wyświetliła i wtedy uwierzyłem, że faktycznie wygrałem. Potem Banks i trzeci Nigeryjczyk Ajayi Agbebaku przyszli mi pogratulować i razem rozpoczęliśmy rundę honorową. Być może my jako skoczkowie byliśmy pierwsi, którzy to zrobili, by podziękować kibicom. Wtedy nie mieliśmy flag, ale za to byłem w dresie z napisem „Polska” na plecach.

Moment celebrowania zdobycia medali wzrusza nawet po 40 latach. Hoffmann i Banks gratulują sobie wzajemnie jak dobrzy znajomi.

Zdzisław Hoffmann podczas Memoriału Janusza Kusocińskiego w Warszawie, 1986 r. Fot. Leszek Fidusiewicz / PAP

Buntownik z nieprzeciętnym talentem

Zdzisław Hoffmann urodził się w 1959 r. w Świebodzinie. Szczególnie ważnym miejscem w rodzinnej miejscowości okaże się dla niego Szkoła Podstawowa nr 1, w której Jarosław Algierski utworzy pierwszą w mieście klasę sportową. Stanie się także trenerem – autorytetem dla młodych. Pokaże im, co to dyscyplina, rywalizacja, czym jest sport. Uczniowie klasy sportowej będą grali w koszykówkę, piłkę ręczną, skakali wzwyż i w dal, biegali niezbyt lubiane „przełaje”, a po zajęciach chodzili na SKS. W ósmej klasie jeden z nich, Zdzisio Hoffmann, zdobędzie tytuł trzeciego najlepszego trójskoczka w Polsce na mistrzostwach młodzieży szkolnej i studenckiej w Warszawie.

Wydawać by się mogło, że po takim sukcesie sportowa kariera nabierze tempa – chłopiec złapie wiatr w żagle i w pełni poświęci się treningom. Stało się inaczej. On sam opowiada: Skończyłem podstawówkę i… nie chciało mi się chodzić na treningi. Przestałem. Wolałem z kolegami iść do lasu, zakładać się, kto szybciej wdrapie się na najwyższe drzewo…

Tu jednak wkroczył Algierski – namówił siostrę Hoffmanna do pedagogicznej rozmowy z bratem, w końcu spotkał się też z ojcem Zdzisława. Tak wspomina to olimpijczyk: Tato przychodzi, mówi, że rozmawiał z trenerem, że mam talent, że może poszedłbym na stadion, zobaczył… I to mnie przekonało. Poszedłem raz, drugi, piąty, dziesiąty i połknąłem bakcyla.

Nadeszły kolejne sukcesy i wówczas… Algierski wycofał się z trenowania trójskoczka. Sam był piłkarzem ręcznym i doszedł do wniosku, że nie jest w stanie lepiej oszlifować lekkoatletycznego diamentu. Zaczął szukać odpowiedniego trenera dla Hoffmanna. Znalazł: w Warszawie. Zdzisław przeniósł się zatem pod skrzydła Andrzeja Lasockiego, a przy okazji trafił do warszawskiego technikum samochodowego – szkoły, o jakiej zawsze marzył. Spełniał pokładane w nim nadzieje: w roku 1978 został mistrzem Polski juniorów, w 1979 zdobył srebrny medal już jako senior. Ostatecznie ma na koncie sześć rekordów Polski w trójskoku (od 17,19 m do 17,53 m).

Olimpijski pech

Trójskoczkowi dane było wystąpić tylko na jednych igrzyskach olimpijskich – w 1980 r. w Moskwie. 21-letni polski lekkoatleta, mistrz Polski juniorów i wicemistrz seniorów, budził spore nadzieje. Jednak apetyt na sukces nie zdążył się nawet zaostrzyć – Hoffmann odpadł w eliminacjach. Na szczęście wsparcie trenera i środowiska nie pozwoliły mu się zniechęcić. Usłyszał, że zawodnik potrzebuje „obycia”, że jest młody i dopiero zdobywa doświadczenie w międzynarodowej rywalizacji. Poważnie potraktował te słowa i moskiewska porażka nie podcięła mu skrzydeł. Trenował i rozwijał się. Jeszcze w olimpijskim roku 1980 został halowym mistrzem Polski w trójskoku, a rok oraz trzy lata później potwierdził tytuł na stadionie. Chwilę chwały przeżył podczas pamiętnych mistrzostw świata w Helsinkach w 1983 r.

Zbliżały się kolejne igrzyska – w Los Angeles w 1984 r. – na które Hoffmann pojechałby jako faworyt. Pojechałby, gdyby w okresie zimnej wojny Polska, wraz z większością krajów bloku socjalistycznego, nie zbojkotowała igrzysk w USA (była to forma odwetu za wcześniejszy bojkot Moskwy przez Zachód). Do momentu, kiedy dowiedziałem się, że nie lecimy na igrzyska, miałem najlepszy wynik na świecie – opowiada Hoffmann. Jak się dowiedziałem, to przestałem trenować. Beznadziejność, bezradność…

Zdzisław Hoffmann podczas treningu, lata 80. XX w. Fot. MieczysŁaw Świderski / Agencja Przegląd Sportowy / Newspix.pl

Rekord niepobity do dziś

Bezradność nie opuściła polskiej ekipy, gdy lekkoatletom nakazano udział w konkurencyjnej dla igrzysk imprezie sportowej organizowanej przez Moskwę – zawodach Przyjaźń-84. Hoffmann, wówczas w wojsku, nie mógł odmówić wyjazdu do Związku Sowieckiego, tym bardziej że nadzieje, jakie wiązał z występem w Los Angeles, były powszechnie znane. Niemniej skakał bez pasji – a to poskutkowało pomówieniem, że zbojkotował start. Zaledwie rok po triumfie w Helsinkach trójskoczek przeżywał najgorsze miesiące w karierze sportowej, a może i w życiu.

Sportowy los miał dla niego jednak jeszcze jedną słoneczną niespodziankę: 4 czerwca 1985 r. w Madrycie Hoffmann oddał skok o długości 17,53 m. Tym samym stał się pierwszym polskim lekkoatletą, który pokonał w trójskoku granicę 17,5 m. I dotychczas jedynym. Jego rekord pozostaje niepobity do dziś.


Źródła:

  • T. Kalemba, Skok po złoto MŚ, rekord Polski, a teraz sieć myjni samochodowych, 29.04.2020, https://przegladsportowy.onet.pl/lekkoatletyka/lekkoatletyka-historia-zdzislawa-hoffmanna/rkdhf1n.
  • A. Klemba, Zdzisław Hoffmann, mistrz świata w trójskoku: „Bieganie to podstawa każdego sportu”, 4.03.2020, https://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/zdzislaw-hoffmann-mistrz-swiata-w-trojskoku-bieganie-podstawa-kazdego-sportu.
  • S. Kozica, Zdzisław Hoffmann – kangur ze Świebodzina. Mistrz świata, rekordzista Polski, olimpijczyk w trójskoku, 23.10.2019, https://gazetalubuska.pl/zdzislaw-hoffmann-kangur-ze-swiebodzina-mistrz-swiata-rekordzista-polski-olimpijczyk-w-trojskoku-zdjecia/ar/c2-14525303.
  • https://www.youtube.com/watch?v=_IG4Mnwx45A

 

Skip to content